sobota, 12 grudnia 2009

12.12.

Wpadam tylko na momencik, by odnotować dzisiejszą datę.
Równo za dwa miesiące mam termin porodu (brrr) Im bliżej terminu, tym bardziej się denerwuję i niepokoję tym, że nie zdążę wszystkiego zorganizować. Oby tylko maleństwo nie chciało pojawić się w tym roku ...
Wczoraj byłam u gina. Zawsze mam tyle pytań do niego odnośnie zdrówka szkraba, ale gdy przekraczam próg gabinetu zawsze wszystko mi ucieka z głowy, a nawet jeśli już o coś zapytam, to sceptyczność i podejście lekarza do pacjenta odstręcza mnie bardzo i już na nic nie mam ochoty.
Z brzuszkowym lokatorem wszystko dobrze, choć kopie niemiłosiernie...
Przez miesiąc przytyłam tylko kilogram (obecnie mam już 65kg) pochłaniam nadal wszystko co wpadnie mi w rączki, ale ostatnio uaktywniło mi się jakieś czerwone światło o racjonalnym odżywianiu. Najadłam się bananów jak głupia i wieczorem maluch robił mi małą rewolucję...
Problemy z zaśnięciem nie mijają, skurcze łydek, ból w trakcie przekręcania się z boku na bok, takie ze mnie słoniątko.
Są też plusy. Jest mi ciągle ciepło ... Rano gdy wróciłam po porannych zakupach Luby zapytał czy na dworze jest zimno, mu na to, że nie. Ten podszedł zajrzeć ile jest stopni za oknem i się zmartwił. Stwierdził, że muszę być nieźle zahartowana albo przez ten tłuszczyk nic nie przechodzi, bo na dworze tylko 1st. na plusie, a mi na serio wcale to nie przeszkadzało, nawet chciałam rozpiąć kurtkę bo mi było za ciepło w trakcie drogi.

Dziś odwiedza nas chrzestna Pauli wraz z małżonkiem.... ale o nich innym razem.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Dziś...

Oj kobitki kochane, żyję na pełnych obrotach. Staram się zaglądać na wasze blogi, ale nie zawsze jest czas na zostawienie sensownego komentarza (za co serdecznie przepraszam) ... do tego net ostatnio chodzi na jakimś barrrdzo powolnym łączu.

Zdrówko (co najważniejsze dopisuje) choć czuję się ociężale i jakbym połknęła balon. Najgorsze są nocki, bo początkowo ciężko jest mi zasnąć, kręcę się na łóżku nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji, w końcu padam ze zmęczenia nawet nie wiem kiedy urywa mi się film. Później w zależności czy się w nocy wybudzę na parcie ze strony pęcherza, jeśli nie to przesypiam jakoś do rana, jeśli jednak muszę odwiedzić ubikację, to mam znów problem z ponownym zaśnięciem i tak kilka razy w ciągu nocy ...
Cóż jeszcze chwila i będę w nocy w innej sprawie wstawała (z resztą ciekawa jestem czy dzidziuś da mi pospać w nocy tak jak starsza siostra, czy raczej będzie łobuzował) w brzuchu jest jej zupełnym przeciwieństwem, ciągle fika koziołki, co wywołuje u mamy niepokojące odgłosy ach i och ....

Jak mam mikołajki (ja dostałam rękawiczki) ... zimy i śniegu ni widu ni słychu. Zastanawialiśmy się z Lubym jak tu wytłumaczyć Małej na czym ten Mikołaj przyjedzie skoro sanki po asfalcie nie bardzo da się ciągnąć ... na całe szczęście nie było potrzeby tłumaczenia. Widok choinki a pod nią fury paczek z prezentami zajęły córę na dobrych kilka godzin.
Z prezentem Mikołaj też borykał się dobrych kilka dni (sprawdzał na necie, i w sklepach) w końcu prawie na ostatnią chwilę kupiliśmy domek dla lalek z mebelkami ... wybór trafny, bo pół roku wcześniej (na urodzinki) dostała farmę ze zwierzątkami z tej samej serii którą bawi się prawie na okrągło ...
Dodatkowo choć nie byłam pewna złożyłam zamówienie u dziadków na drewniane łóżeczko dla lalek (brakuje jednak jakiejś podusi i kołderki) więc na razie Mała woli lalki trzymać na własnym łóżku ... był jeszcze zestaw małego lekarza i miniaturowe laleczki + książeczka o zwierzątkach. Niby wydaje się wiele i że tak bogato, ale zabawki nie są z wyższej półki, nie mają firmowych metek i mimo, że reklamy wokół biją po oczach i zachęcają do kupna, a Mała patrząc w telewizor prosi o kolejnego nowego misia czy kucyka pony, lub klocki duplo ... to na wiele jej kaprysów na pewno nigdy nie będzie nas stać. Musi zadowolić się tym czym ma, wolę sprawiać jej częściej małą przyjemność z zakupu nawych kolorowanek, kredek, czy koloru ciastolinki niż wielkich i drogich zestawów zabawek które mogą znaleźć się po 5 min w kącie.

Ale mnie poniosło z dzisiejszym wpisem ... już nie przynudzam ... zmykam ... buziole.