poniedziałek, 31 maja 2010

Festyn z Okazji Dnia Dziecka (foto relacja)

Byliśmy wczoraj na festynie zorganizowanym
z Okazji Dnia Dziecka.
Były śpiewy, tańce, pokazy straży pożarnej i policji oraz bajki na scenie... niestety przerywane co chwila z powodu złej aury.

Paula wypatrzyła sobie balon z Myszką Mini...
Później było malowanie twarzy. Kolejka do pani ogromniasta,
dziecię moje dzielne czekało na swoją kolej.

Tu przerwa na małe co nieco...

W tym samym czasie Hania...

Tu twarde negocjacje co ma znaleźć się na buźce...
Najpierw miała być żyrafa, później dinozaur
(co za wyzwanie dla malarki)
No to malujemy wiosenne kwiatuszki...
Kolejny etap...
Na koniec serduszko...
Jeszcze tylko wata cukrowa...
I wracamy do domku.
Jak na nasz pierwszy raz - było bardzo miło.
Hania drodze powrotnej zrobiła ogromniastą kupę, więc wszystko (prócz pogody) nam wyszło.
Bardzo się rodzice napalili.
Szukam na necie kolejnych imprez.
(19 czerwca)
Już nie mogę się doczekać.

piątek, 28 maja 2010

Bajki

Paula ma pokaźną jak na swój wiek biblioteczkę książek. Jej ulubioną jest: 52 Historie o zwierzętach -"Dom dla Turlututu" i "Zagubione mruczydełko" może ich słuchać w kółko. Bardzo dobrze pamiętam kiedy ją otrzymała, chwilkę wcześniej pojawiła się Hania i wszystko w jej życiu stanęło na głowie. Chciałam by miała chociaż poprzez tą książkę miała namiastkę bliskości z mamą - tylko ona i ja, wieczorne czytanie przed snem. Rytuał zachował się do dzisiaj, każdy wieczór po kąpieli Paula woła mnie na swoje łóżko i czytamy. Czasem cytuje niektóre fragmenty, albo gdy coś przekręcę poprawia mnie.

Hania jak na razie podpatruje obrazki zwierząt z wielkiej książki "Farma". Za każdym razem robi wielkie oczy na widok nowego zwierzątka. Kot, krowa, indyk... a co tam... "czym skorupka za młodu nasiąknie...."
Buziaki

wtorek, 25 maja 2010

Szczepienia.

Dziś kolejna dawka szczepienia Hanny. Tym razem wybrałyśmy się w trójkę, trzy baby w jednym miejscu, każda z odmiennym charakterkiem. Najmłodszej wcale nie uśmiechało się wychodzić z domu, te ubieranie, kremowanie, ach jak ona tego nie lubi. Średnia miała inne plany co do wyjścia (Pójdziemy na plac zabaw, słyszałam co chwila). Trzecia najstarsza, która zwlekała z tą wizytą już prawie tydzień i dziś nie miała ochoty widzieć ośrodka zdrowia od wewnątrz. No cóż jak mus to mus. Zbierałyśmy się prawie godzinę, ale w końcu się udało. Co z tego... płacz po trzech dawkach szczepionek wcale nie napawa mnie optymizmem. I ten wzrok mego dziecka, uch, ciarki przechodzą po plecach.

Przeniosłam łóżeczko do małego pokoju. Dziewczyny od niedzieli "mieszkają" razem. Paula jak to każdy trzylatek(prawie) chce bronić swojego terytorium za wszelką cenę. Bardzo mocno sprzeciwiała się wstawieniu tegoż mebelka do "JEJ" pokoju. Och ile musiałam ją przekonywać, na całe szczęście jeszcze można nią w pewien sposób manipulować.

piątek, 21 maja 2010

Zastosowanie

Niestety nadal brakuje mi koncepcji w jakiej tonacji zrobić tą moją szafeczkę o której była mowa TU ... Jak na razie stoi sobie posłusznie na szafeczce. I cieszy me oczy za każdym razem gdy szykuję jakiś posiłek.


Marzy mi się biała kuchnia choć zapewne przysporzyło by to więcej pracy nad utrzymaniem porządku. Jeszcze wiele pracy nas czeka, ale jak to mówią: małymi kroczkami do celu.

A co u nas...
Paula już nie może doczekać się wyjścia z domu, niestety pogoda nadal nas nie rozpieszcza. Za zimno, burzowo i nieprzyjemnie, a dziecko marudzi i potwornie
się nudzi.
Hania coraz więcej gaworzy, uśmiecha się za każdym razem gdy podchodzę do jej łóżeczka, ach jak bym chciała zatrzymać te chwile. Później będzie już tylko coraz więcej obowiązków i mniej czasu dla siebie samej.
Na całe szczęście (co mnie niezmiernie cieszy) dziewczyny są zdrowiusieńkie - uff.

środa, 19 maja 2010

O remoncie...part 1.

Remont kuchni z zagospodarowaniem na łazienkę wykończył nas nie tylko finansowo. Im dłużej się ciągnął tym mniej cieszyłam się z postępujących efektów.

A było...Niestety nie wszystko dało się przewidzieć i musieliśmy zrezygnować z wstawienia wanny na rzecz brodzika. Paula niestety nie jest przyzwyczajona do puszczania wody z prysznica, zwyczajnie się jej boi, więc wymyśliliśmy sobie brodzik na tyle obszerny mogła wejść do niego wanienka.








Teraz kąpiel wygląda tak....


Czasem tylko zadaje mi pytanie dlaczego kąpie się w kuchni. Jeszcze nie potrafi sobie przyswoić tego, że nasza niewielka łazienka jest osobnym pomieszczeniem.

Przenosiny.

Przenosiny z Onetu.
Och chciałam tego uniknąć, ale TU chyba będzie bezpieczniej.

wtorek, 18 maja 2010

Archiwum.W czasie deszczu dzieci się nudzą....

Oj nie tylko te dzieci mi się nudzą w tą paskudną pogodę, chodzę z kąta w kąt i nie mogę sobie znaleźć zajęcia, a obowiązki kury domowej czekają. Lodówka świeci pustkami, kosz na pranie przebiera, nie wspomnę o ogólnym bałaganie... zna ktoś nr. tel do przemiłych pomocnych krasnoludków?

Zdecydowanie zbyt mała różnica jest między dziołchami, z dnia na dzień wydaje mi się, że zbyt mało czasu poświęcam Pauli, a Hanek coraz więcej wymaga, niestety jej płacz wygrywa nad błagalnymi prośbami i tak częściej zasiadam przed łóżeczkiem i stroję przeróżne minki do małej dziewczynki a starsza w tym czasie jak pomysłowy Dobromir kombinuje.

Deszcz, deszcz, deszcz... już w tv i radio słychać o mojej miejscowości. Niestety odcięło nam główną drogę do dziadków, nawet gdyby oni albo my chcielibyśmy do siebie pojechać, musimy nadrobić spory kawałek. Pozostały codzienne rozmowy telefoniczne.

Dzień dziecka zbliża nam się wielkimi krokami. Każda reklama jest komentowana słowami : Mamo, a może kupimy taką zabawkę?
Oj jak tu spełnić choć w części marzenia córy?

Przepraszam za sporadyczne odwiedziny u Was, ale przez tą wietrzną i deszczową pogodę mamy ograniczone dostępy do neta, fale wariują i jakoś nie chcą nam przesyłać ekspresowo tego łącza.

czwartek, 13 maja 2010

Burzowo

Wiatr, deszcz, paskudnie... czy za waszym oknem również tak paskudnie?
Udało nam się przez ostatnie dwa dni skorzystać z godzinnego dotlenienia (Paula szaleje na punkcie placu zabaw) Hanka śpi w wózku w najlepsze, nic ją nie rusza. Obawiam się tylko tego nawału dzieciaków w lecie - Paula jest typem naśladowacza, więc każdy głupi wybryk innego dziecka napędza moją do powtarzania tego samego, już widzę jak będę zapierniczać z wózkiem za moim starszym "chacharem" ...

Dokładnie od doby (15.50) Hanek ząbkuje.
Zaczęło się niewinnie, kilka tygodni temu dziwnie łapała smoczek od butelki, myślałam, że jej mleko nie smakuje ... później był ślinotok i pchanie piąstek do buzi. Od wczoraj wszystko nałożyło się na siebie, doszedł fatalny humorek, spulchnione dolne dziąsła i płacz prawie ciągły (no chyba, że sobie jakoś zaśnie) ... kupiłam żel daję nurofen i schładzam smoczek .... ulga.
Obstawiam dolną prawą jedyneczkę, za ile? oj któż to wie, oby jak najmniej było przy tym bólu.
Na konie fotki... dziewczynki w podobnym wieku.

Hania

Paulinka

środa, 5 maja 2010

Koniec

Poszedł wczoraj i już nie wróci (mowa o naszym panu budowlańcu) - Koniec remontu. Kto przechodził przez coś podobnego wie jak się teraz czuję, aż brakuje słów na określenie obecnego stanu. Jak już posprzątam ten cały pył, mazy i inne niedociągnięcia pochwalę się fotkami.

Wszystko nam się poopóźniało - świętowanie urodzin dopiero w sobotę, chrzest Hani pod koniec następnego miesiąca, spotkanie z potencjalną (kurczę nieładnie to brzmi) matką chrzestną w ten piątek. Oby już wszystko od teraz kulało się właściwym i określonym czasem.

Ostatnio mało o dziewczynkach.
Niestety nie udało mi się zatrzymać laktacji ... siurka mi z cycusiów raptem 40-50 ml. co na potrzeby głodomora jest zdecydowanie za mało. Niestety te choróbska, pobyt w szpitalu i przedłużający się w nieskończoność katar, zrobił z mojej małej wielkiego lenia. Teraz walczę z mlekiem modyfikowanym bo bebiko zbyt gęste, często robią się grudki, które zatykają otworek. Nan zaś smakowo nie podchodzi i mała mieli tym smoczkiem na prawo i lewo przez co łapie zbyt wiele powietrza i bąble w brzuszku gotowe a później kolka. Ach tak źle i tak niedobrze. Do tego kupki, troszkę zielonkawe czasem wodniste, a po kilku dniach znów zatwardzenie. Matka siedzi na necie i czyta te mądre rady innych butelkowych mam.

Paulę przywieźliśmy od dziadków bo dziecię tęskniło za familią. Doszło do tego, że pewnego dnia rzekła: A ci rodzice to już wogóle do mnie nie przyjadą? Coś takiego mocno ściska nam serducho, chwila na podjęcie decyzji sru w autko i jazda po córę.
Błogi uśmiech na twarzy dziecka bezcenny:-)

A teraz to czego tu jeszcze nie było, mam nadzieję, że niektórym zrobię tym miłą niespodziankę.
Oto Ja... i młodsza.