sobota, 28 kwietnia 2012

Sobota (wielka?)

Napiszę tak.
Jesteśmy na wielkim finiszu w sprawie naszego M. Wczoraj zakończyliśmy wstępne malowanie przedpokoju, dziś położymy kolor. Umaźgana od f. olejnej (dobrze, że to biały kolor) wróciłam o 22.20 do domu. Dziś powtórka z rozrywki, rano hurtownia, później sklep, następnie remont z przerwą na posiłek.
Jutrzejsza niedziela będzie wyglądać podobnie, pomalować kuchnię, pomyć wszystkie podłogi, wynieść gruz (ostatnie 2 wory) a było tego 10 wielkich pudeł. No i tak spędzimy nasz weekend (a może jeszcze trafi się jakaś lampka wina) a co należy mi się.

PS. Nie wiem dlaczego ostatni post wygląda tak jak wygląda.
PS2. dziewczyny oddelegowane do dziadków.
PS3 sprawa z "pupcią" wyjaśniona - wszystko jest GIT.

Całusy podczytuję wasze blogi, staram się być na bieżąco.

sobota, 14 kwietnia 2012

wtorek, 10 kwietnia 2012

...życie przed życiem....

....dawno temu czytałam o pewnym chłopcu (bodajże 3 letnim) który zaczął opowiadać rodzicom historie ze swoim udziałem (które nie miały prawa mieć miejsca) opowiadał o tym, że był jakim drwalem (czy kimś podobnym) że miał żonę i dzieci....
Lubiłam "Archiwum X" a w szczególności agenta Muldera, ale tak naprawdę jakoś nigdy do końca nie umiałam uwierzyć w zjawiska tzw. paranormalne, reinkarnacje, nawiedzenia duchów itp. ... do wczoraj.

Hania (która ma 2l 2m 10d) wróciła od babci, po wieczornej zabawie na łóżku, a często uwielbia rozebrać się przed spaniem i na golaska włazić pod kołdrę i tam się tarzać. Po chwili takich zabaw stwierdziła, ...."że boli ją pupcia i że ją szczypie" często tak bywa jak źle ma wytartą po siusianiu, więc to zbagatelizowałam, ale gdy oświadczyła to kolejny raz, kazałam jej pokazać gdzie ją boli (aby stwierdzić stan i ewentualnie ponownie umyć i zasmarować sudokremem) ... a ta nam na to, że "...TO ją boli i że zrobił jej to taki zły, brzydki pan" (wszystko powiedziane na wydechu, bez zająknięcia).... ja z J. popatrzeliśmy po sobie, serce zaczęło szybciej bić, więc drążę temat "jaki pan kochanie", taki brzydki przyszedł, ale już go nie ma, poszedł sobie daleko pa pa"... bałam się dalej pytać.

Jestem święcie przekonana, że w domu moich dziadków, żadnego "brzydkiego, złego pana" nie miało prawa być, że tak małe dziecko nie mogło gdzieś usłyszeć o "złym dotyku" i odnieść tego do siebie. Jak to piszę i o tym myślę to ciarki chodzą mi po plecach, to nie jest żart, a ja nie wiem co robić, bo o ile moje dziecko nie mówi prawdy, czyli podobnie jak ten chłopczyk wzięła coś z "nie tego świata" to to wydaje się takie abstrakcyjne i wyimaginowane. Jednak jeśli tym "złym panem" jest ktoś ... nie, nie... wolę nie kończyć tej myśli, bo nie potrafię i w to uwierzyć.