poniedziałek, 22 lutego 2010

Trzy tygodnie szczęścia.

*Ten post tworzy się już trzeci dzień i końca nie widać*

Od piątku wieczora jesteśmy już w domku i cieszymy się sobą. Z karty informacyjnej wypisu dowiedziałam się, że nasza Hania miała wrodzone zapalenie płuc. Ciekawe, przecież nie byłam chora przed porodem, więc jakim cudem mogłam ją zarazić. Nadal trzymam się wersji, że została przewiana gdzieś na oddziale noworodków, a oni do swojego błędu się nie przyznają.
Zaleceniem dodatkowym jest to, że musimy zrobić ponowne przesiewowe badanie słuchu w specjalistycznej klinice. Już się umówiłam na termin i o zgrozo kolejki mają nieziemskie (nasz przypada na 26.04) no nic zaczekamy. Na razie obserwuję ją i wydaje mi się, że ta słyszy wokół siebie każdy szmerek.
Udało się utrzymać laktację. Gdy przez te dziesięć dni pobytu w szpitalu woziłam jej swoje mleczko, to z dnia na dzień ściągałam go coraz mniej, mimo co dwu godzinnej zabawy z laktatorem. Nie wiem czy to ze względu na stres jaki przeżywałam widząc ją każdego ranka, czy to, że za mało przystawiałam ją do piersi (bo gdy u niej byłam, to albo była najedzona, albo spała), bałam się, że po powrocie nie zaakceptuje piersi lub co gorsza będę musiała wprowadzić modyfikowane. Na całe szczęście polubiłyśmy się na nowo i cycuś ciągnie się na piątkę z plusem. ... Czytam teraz fora o matkach karmiących piersią i o tych kobietach które twierdzą, że nie mają pokarmu. Moim zdaniem wszystko leży w psychice, pokarm sam napływa jak dziecko z matką współpracuje.
Paulinka niestety jak na razie ma ograniczony dostęp do bycia rewelacyjną starszą siostrą. Niestety męczy ją potworny "szczekający" kaszel. Najpierw ponad 2 tyg. był Drosetux naprzemian z Flawametem, później zmiana przez lekarza i jakiś Elofen oraz Clemastium (to już kolejne półtora tygodnia) ... a poprawy ni widu ni słychu.
Sama już nie wiem gdzie popełniłam błąd wychowawczy. Jakoś wszystko się na nas spiętrzyło, rosną nam problemy z dnia na dzień. Nie mogę odnaleźć pozytywnych stron.
Odbyłyśmy też patronażową wizytę na trzy tyg. noworodka. Mała rośnie jak na drożdżach ma już ponad 4 kg. wagi. Lekarka twierdzi, że ma bardzo ładną skórkę, zero skaz (u Pauli mieliśmy problem z nietolerancją białka) teraz z Hanią staram się wystrzegać mleka krowiego, więcej jadać przetworów, oraz zakwaszanych kefirków i jogurtów. Odpukać jak na razie wszytko gra.
A nasze małe szczęście je i śpi, co do kolek (miała jedną-to była chyba koleczka) ale pojękiwała i postękiwała. Rodzice znieśli to dzielnie, bez zbędnej paniki.
Jednak to prawda, że każde kolejne dziecko wyrabia w rodzicu pewien dystans do siebie i otoczenia.

czwartek, 18 lutego 2010

Oby było dobrze...

Nadal czasowo jestem nieosiągalna. Niestety kursowanie pomiędzy dwoma miastami dwa razy dziennie przyprawiło mnie o bóle pleców, ud, oraz głowy. Momentami czułam się jakbym brała udział w biatlonie razem z p. Kowalczyk, tylko nart mi brakowało, ale cóż po tych zwałach śniegu moje traperki też nieźle dawały czadu.

Haneczka nadal w szpitalu. Cztery dni posiewu ją czekają (już dwa za nami) jeśli nadal wyniki będą tak rewelacyjne to nasze maleństwo już z piątku na sobotę będzie spało w swoim łóżeczku, a nie tym cholernym sterylnym boksie szpitalnym. Hmm. trzeba je jeszcze będzie złożyć, ale czekamy do wieści od p. doktor - wcześniej nie chcemy zapeszać, bo leczenie może przeciągnąć się o kolejne dni. Oby nie.

Czy nagradzać personel szpitala za opiekę nad dzieckiem? Dylemat mam wielki, bo opiekę ma, świetną. Panie są do rany przyłóż. A ja za każdym razem wychodząc od niej wiem, że będzie miała przebraną pieluszkę, zostanie nakarmiona, jeśli jej się uleje, przebrana... itd. Ale to w końcu ich praca, tak więc upominki nadal w modzie, czy raczej nie wypada?

I jeszcze o ... Leży z nią chłopczyk, starszy o 2 tyg. z tą samą diagnozą, tylko (jak mi się wydaje) w gorszym stanie. Przychodzi do niego mama (początkowo też chora) kichała, kaszlała, ale do dziecka zaglądać chciała. Ja rozumiem matkę, że tęskni, że dziecię karmić pragnie, ale dlaczego naraża małego, a i po części i moją małą na kolejne zarazki jakie wnosi ze sobą. Pielęgniarki kazały jej nosić maseczkę. Ja nie maseczka ochroniła przed rozsiewaniem kolejnej partii choróbska.
Teraz jest już zdrowa, no nie kaszle. Ale za to siedzi z tym małym, a w ręku komóra. i uwierzcie mi, że jak tam siedzi godzinę, to cały ten czas na komórze klika. Absurd. Ale cóż, taki typ.

Dziękuję, Wam kochane za ciepłe słowa pod ostatnią notatką. Nie odpisuję każdej, bo musiałabym się powtarzać, ale każdej z osobna przesyłam ciepłego buziaczka. I upraszam o trzymanie piąsteczek, aby jutrzejsza diagnoza była pomyślna.
Pa

poniedziałek, 15 lutego 2010

Akuku

Witajcie dziewczęta.
Gratuluję wszystkim tym które obstawiały:
taram taram taram
DZIEWCZYNKĘ

Nasza Hanna Ewa przyszła na świat 01.02.
Miała być w lutym i proszę zaczekała do 10.30. Niestety jeszcze nie mam żadnych fotek (znów Luby musi mi pozrzucać na komputer fotki z komóreczki ale zapewniam jest prześliczna.

Niestety mam i złe wieści.
W przeciągu tygodnia od porodu nasza Haneczka nabawiła się zapalenia oskrzeli (raczej jeszcze w szpitalu musieli nam ją przeziębić) chłopczyk który w tym samym dniu się rodził, ma zapalenie ucha środkowego. Tak więc wnioskuję, że to ewidentna wina personelu.
Mała jest teraz na patologi noworodka w innym specjalistycznym szpitalu. Poleży tam jeszcze na pewno do kolejnego poniedziałku.
Mogę ją widywać i dokarmiać z piersi, dodatkowo noszę jej swój odciągnięty pokarm, ale na nocki musi być już sama.

Postaram się w najbliższym czasie napisać więcej. Dziś tylko na chwilkę usiadłam.
Buziaki dla was od zdrowej i mimo, przeciwności losu jakie nas spotykają , szczęśliwej mamusi.