środa, 29 września 2010

Lubię, a co:)

Dziękując za zaproszenie od Hoppika i Dagi podaję listę rzeczy które lubię.

Gdy mam czas to...
1 Lubię oglądać ulubione seriale, jest ich kilka i choćby nie wiem co się działo o pewnej godzinie lubię zasiąść przed TV.
2 Lubię podjadać i mieszać jedzenie. Mogę po ogórkach zjeść kanapkę z nutellą i popić jogurtem. To chyba pozostałości po ciąży. Jedzeniu nigdy nie odmówię.
3 Lubię ciszę i spokój w moim domu, lepiej się wtedy skupiam na zadaniach jakie mam wykonać.
4 Lubię (uwielbiam) kawę z mlekiem (dużą ilością mleka) mogę takich wypić kilkanaście w ciągu doby.
5 Lubię rozmowy z ludźmi - doceniłam to dopiero po powrocie do pracy.
6 Lubię kuchnię mojej babci.
7 Lubię polską złotą jesień (może jeszcze w tym roku uda mi się jej doczekać)
8 Lubię kolor zielony
9 Lubię marzyć (i realizowaćź te marzenia)
I po 10-te. Lubię zabawy i czas spędzony tylko z córkami (powinnam napisać to jako punkt pierwszy) ... One są zawsze pozostaną na pierwszym miejscu.

Do zabawy w 10 rzeczy które lubię zapraszam, o ile jeszcze się nie bawiły: Angel, Bellę, Jośk@ę, Marlenę i Majeczkę.

wtorek, 28 września 2010

Brakuje czasu na ... (wszystko)

29.09.Post miał się ukazać wczoraj , no ale cóż....

Staram się być na bieżąco w świecie blogowym, ale czasem mam wrażenie, że wszystko to na nic.
Żyję na pół gwizdka.Na nic nie mam czasu. Lodówka prawie pusta, jedynie Paula może liczyć na ulubione ostatnio fantazje z czekoladą (nawet światłą w niej nie mam, ale jeszcze na całe szczęście mrozi - to byłby już cios poniżej pasa, gdybyśmy musieli wyskrobać na nowy sprzęt, a portfel pusty) ... Dom zaniedbany, ostatnio niani nakazałam nosić kapcie, bo podłoga w kuchni nieumyta, no skandal, biję się w piersi (obie) ale co ja poradzę, że czasu nie mam, a o ile już cud nastanie, że czas się znajdzie, to wolę go dzieciom poświęcić a nie 4 ścianom... W pracy marnie, głównie z powodu braku klientów, a to wszystko przez pogodę za oknem no i tak mogłabym biadolić na każdym kroku.
A co u dzieci.
Hania swoje baba zamieniła na melodyjne mama ... no kocham ją :) Etap raczkowania nie wystarcza i mój mały pełzak przyjął pozycję stojącą, pięknie prężąc się przy szczebelkach w łóżeczku. Dzielnie ćwiczy pady na pupę i balansowanie ... nie wiem jak wam to wytłumaczyć, ale dzieli nas chyba mała granic przed samodzielnym chodzeniem. Wiem, szybko, ale ja jej wcale do niczego nie zachęcam, samo jakoś wychodzi. Jeśli zaś chodzi o "wychodzenie" zęby nadal 2 kolejne prześwitują przez dziąsełka, ale na zewnątrz nie mają zamiaru się pokazywać, poczekamy.
Paula jakby troszkę mniej dziczeje, chyba dzięki niani, która poświęca jej dużo czasu. Wczoraj pokolorowały kilka obrazków, wycięły i przylepiły na drzwiach do pokoju. Jakoś tak kolorowo się zrobiło (troszkę mi żal, że sama nie wpadłam na tak genialny pomysł) ale nie płaczę po kątach:)

Załatwiamy rodzinne (jak zwykle na ostatni moment) - niestety wiąże się to z wyjazdami do rodzinnego miasta, muszę przeprosić się z komunikacją miejską. W urzędzie 5 osób załatwia jednego petenta - a wydawało mi się, że szukamy oszczędności w państwie. Szkoda słów.

poniedziałek, 20 września 2010

Baba...

Zaczęło się.
Miałam cichą nadzieję na słowo "mama", wcale też nie rozpaczałabym gdyby trafiło na pierwsze świadome "tata".
A tu nie. Jak zwykle (u Hani to jest moment, takie swoiste pstryknięcie palcami) mała nas zaskakuje. Od wczoraj nic innego, tylko w kółko trajkocze "baba, baba, baba" aż do znudzenia. Dodam, że nigdy nie ćwiczyliśmy tych sylab, samo jakoś wyszło.

Niania.
Jestem, zadowolona. Widać dziewczyna się stara rzetelnie wykonując polecone jej zadania, a dziś zrobiła i coś ponadprogramowego nawet tego nie zauważyłam - więc podziękuję jutro.
Paula lubi z nią spędzać czas. Mają swoje małe sekrety np. taki, że Paula spadła z huśtawki, mała wygadała się w niedzielę. Na razie nie poruszam tematu, gdy incydent się powtórzy wyciągnę konsekwencje.
Hania zawsze najedzona, przebrana, nie widzę guzów, czyli chyba jest OK.
Cały czas jednak obserwuję uważnie każdy krok i gest. Nikt nie jest idealny, wiele można sobie odpuścić.
Ważne by dziewczynki chowały się dobrze.

środa, 15 września 2010

No dobra. Rozmowy były...

Były, były i nie żałuję, że tak wiele pań chce się umówić z nami na rozmowę.
Co z tego, że niania ceni się (finansowo) tak nisko (u nas to jeden z główniejszych za lub przeciw).
Co z tego, że ma pokończone kursy pierwszej pomocy i robi studia w kierunku pokrewnym z pracą.
Co zaś, że w pełni jest świadom, że z dwójką dzieci to większy kłopot, ale "zapewnia", że da radę.
Nic to w momencie spotkania "face tu face"... Paula wiedzie prym i rozdaje karty.

Pani nr I
Młoda 20 lat (prawie) ledwie technikum ukończone, pomagała tylko przy rodzinie i u znajomych matki. Mieszka bardzo (bardzo) blisko. Ciemne długie włosy. Ładna, schludnie ubrana.
I z marszu zaprzyjaźniła się ze swoją imienniczką. Wzięła na ręce Hanię, bo szykowałam (akurat) mleko, oczywiście sama od siebie, żadnego namawiania. Przeczytała (troszkę ją chyba trema zjadła-bo dukała) książeczkę Pauli no i zwierzała się z życia rodzinnego.
Kurczę, gdybym ją poznała w innych warunkach, cóż przyjaźń murowana.
Ale czy tak pracodawcy wypada bratać się z podwładnym.
Dziewczyna zrobiła na mnie piorunujące wrażenie (średnio mi się uśmiecha rozmowa z kolejnymi kandydatkami) ... boję się tej swojej intuicji. Bo czy da się złapać takie szczęście ot tak w mig.
Pani nr II
No cóż. Może lepiej o złych rzeczach nie mówić. Starsze osoby mają tą jedną jedyną wadę. To co one wypracowały sobie przez długie lata, jest święte. One tak jak święte krowy, zdania nie zmienią. Myślę, że z moim usposobieniem, wcześniej czy później wyszłyby zgrzyty.

A więc. Jutro pierwsze wspólne przedpołudnie z jedyneczką.
Kilka rozmów jeszcze mnie czeka. Tak by mieć porównanie i zobaczymy.

wtorek, 14 września 2010

Krok do przodu. Opiekunka.

Rozmowy z panią nr1 i nr 2 już jutro.
Szukam jakichś gotowych porad o co należało by spytać przyszłe kandydatki na opiekunkę dla naszych dzieci.
Intuicja matki jak zwykle najważniejsza, mam nadzieję, że mnie w kolejnych dniach nie zawiedzie.
Jest kilka dylematów już na wstępie, ale jak zwykle dam se radę.

czwartek, 9 września 2010

38.5 st. C.

Pochorowało nam się maleństwo - według lekarza to wirusówka. Leki są straszne, mi ledwo przechodzi to paskudstwo przez gardło, a co dopiero takiemu maleństwu. Nie wiem jaki sens ma produkcja tych badziewnych specyfików dla tych wielkich korporacji - skoro tego do ust włożyć się nie da - pieniądze wyrzucone w błoto.

I tak rzesz kur... znów pech puka do naszych drzwi, nie przepraszam, wprasza nam się z buciorami, nieproszony.
Daremnie się czuję.
Jakoś wygrzebać się nie potrafię z tych wszystkich złych myśli kłębiących się w mej głowie. Pogoda do bani - leje jak z cebra.
Klientów na sklepie brak - opłaty nam się zbliżają siedmiomilowymi krokami, a funduszy brak.
Planowany remont u naszego inwestora troszkę się przeciąga w czasie - pracownik zabrał dupsko w kroki i tyle go widzieliśmy, dodam, że pobrał zaliczkę.
Znowu jesteśmy pod kreską co jest dla mnie (dla nas) kolejnym jakimś złym fatum.

Czy można sobie ot tak żyć po prostu bez problemów piętrzących się na każdym kroku. Nie oczekuję gruszek na wierzbie ale Ja to już boję obudzić kolejnego poranka, z obawy przed następnymi negatywnymi wydarzeniami.

Całusy*

środa, 1 września 2010

Przepraszam dziewczyny.

Otwarłam pocztę, płacę rachunki, sprzątam, gotuję dla Lubego, piorę (no samo się pierze) prasuję i szukam niani.... to tak w skrócie... Aha i codziennie wstaję o 6 jadę 20 km do pracy na 8 godz. wracam, kąpię dziewczynki całuję na dobranoc tyle mam z życia.

Pokićkało nam się niesamowicie.
Luby jeździ na roboty, bo czas i terminy nas gonią - ja go (staram się bardzo ) zastąpić w pracy, a małymi zajmują się pradziadkowie. To od poniedziałku, a już mam dosyć. Tak nie może być, że mam męża na telefon i dzieci na nocki.

Zmiany będą chyba drastyczne dla wszystkich. Musimy w weekend usiąść i porozmawiać.
Postaram się odezwać, ale .....
Jejkuś nie starcza mi czasu.

Bella zadzwonię.
Marlenko mam nadzieję, że tel. był pozytywny.
Eternity (jeśli błędnie napisałam to przepraszam) proszę napisz meila bo już nie wiem czy coś do ciebie podochodziłaś a prosiłaś mnie o kontakt.
Mam nadzieję, że Joahimek dobrze zniósł pierwszy dzień w przedszkolu a dzieciaki Mai szkołę.

Buziole dla każdej z osobna- o wszystkich myślę.