niedziela, 22 sierpnia 2010

Wyprawa.

Myślałam, że przejście z pełzania do raczkowania będzie szybsze. No cóż. Nadal czekam. Ktoś powinien wymyślić pamperki ze wzmocnionym przodem dla pełzaków. Hanka trze nim po dywanie i za każdym razem pieluszka jakby coraz bardziej się wyciera. To sam tyczy się spania dziecka na brzuchu. Bardzo często (prawie codziennie) Hania ma przemoczone body na brzuszku. Może powinnam w jakiejś kampanii promocyjnej wystąpić (tester Hanna - brzmi nieźle)

A dziś zapadła decyzja. Jak zwykle Luby dowie się ostatni (zdążył się jednak już przyzwyczaić) ... we wtorek wyruszamy na wyprawę życia do babć Ali i Władzi. Dzieci znów będą rozpieszczone do granic możliwości. A "wyprawa życia" bo Hania po raz pierwszy pojedzie autobusem tak długą trasę (ponad godzinną) ... mam nadzieję, że wytrzyma.
Pięknie będzie:*
PS. Mamy swoje MT jestem zadowolona Hania chyba też.

***
PS.2. godzi. 13.00 dowiedziałam się o śmierci wujka - powiesił się. Nie byliśmy w bliskich relacjach - ostatnio widziałam go jakieś 15 lat temu ... Niestety babcia jest załamana. Chyba, bo takie mam odczucie, że po części obwinia się za jego śmierć - on zadzwonił, ona nie była w stanie pomóc, ale przecież tyle razy ją zawiódł. Niestety czasu nikt nam nie cofnie.
Dziś wszyscy chodzimy jak struci.
Nasza wyprawa stoi więc pod znakiem zapytania.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Musi być dobrze - prawda?

Pomogło. Wczorajszy post, mimo, że nie do końca wszyscy wiedzą o co chodzi, bo to złożona maszyna, jedno nakręca drugie, nienawidzę jej.
Ale do rzeczy. Pomogły miłe komentarze, troska nawet na odległość, jeden telefon, mimo, że nie udało się zapytać (Przyjedziecie moje M&M do mnie) dzięki tym małym (wielkim) drobnostkom wiem, że musi być dobrze, no bo jakże by inaczej.

A dziś natomiast to ja spełniłam się w roli dobrej wróżki obdarowując dwóch chłopców zza ściany torbą zabawek i pluszaków. Im (tej rodzinie) jest o wiele gorzej niż nam (kwestia finansowa) wydaje mi się, że i podejście do dzieci mają gorsze (nie twierdzę, że jestem idealną matką, krzyknę, pociągnę za rękę, dam i klapsa - to ostateczność) ale nie wysławiam się tak jak oni. Cóż wychowanie robi swoje - ale co ja pocznę na to, że mi szkoda tych "aniołków" brudne to biega samopas po podwórku (ostatnio widziałam jak jeden 1,5 l pije wodę deszczówkę z taczki) ...całego świata nie zbawię, ale choć na chwilkę chciałam im dać namiastkę szczęścia.

Kwestia najważniejszego problemu, piętrzące się długi, spłacanie tych najważniejszych, zatowarowanie sklepu, kupno rozrusznika do forda, lub sprzedaż grata, bilet miesięczny dla pracownika, znalezienie kolejnych zamówień na roboty (nie potrzebuje ktoś z waszych znajomych ekipy do remontu) i ponadto kupno czapek na jesień dla dziewczyn (wymiana garderoby u Pauli) Hania niby ma po starszej siostrze, ale rzeczy jakie nosiła Paula są na inna porę roku. No i małe przyjemności, chciałabym obejrzeć jakiś film z Lubym (to głupie, ale brakuje mi takich dni jak jakieś 6lat temu) ... to i owo znalazłabym więcej... wszystko na naszych głowach.
Ale i tak najważniejsze to to, że je mam:)

wtorek, 17 sierpnia 2010

Ostatnie dni.

Jedna jeszcze śpi - druga nie potrafi sobie zasnąć.
Mam dosłownie trzy sek. aby przejrzeć pocztę, odwiedzić przyjazne blogi, napisać cokolwiek, aby to miejsce nadal tętniło życiem. A życie mknie nam do przodu, ten czas chyba jakiegoś dopalacza wypił (przypomniałam sobie o swojej kawie, znów za zimna, uwielbiam taką gorącą parzącą w język)
...
W ostatni czwartek przerobiliśmy ogórki (część cztery duże słoje kiszonych - takich na szybko do zjedzenia - już jeden słój jakby opróżniony, bo ciągle smakujemy czy aby się ukisiły) i w sumie 11 z octem takich 0,9l. Będą na zimę (mam nadzieję że się uchowają) już mam ochotę na kolejne zaprawy ... taka wspólna praca i dzielenie obowiązków dobrze na mnie wpływa, dzięki temu czuję się potrzebna i choć troszkę dowartościowana.
Mało mamy czasu dla siebie, są zamówienia - jest i odpowiedzialność, niestety wiąże się to z późnymi powrotami gdy dziewczyny szykują się już do spania. Ale bez tej dodatkowej pracy bylibyśmy (co tu dużo gadać) grubo pod kreską. Nie chcę zamartwiać rodziny - bo ilekroć w przeszłości żaliłam się na jakieś sprawy, słyszałam "a nie mówiłam"lub"i co teraz macie zamiar zrobić" no dzięki wielkie za takie pocieszenie. Trudno - wiem, że musimy liczyć sami na siebie, z biegiem lat będzie coraz trudniej. Jest coś co wywołuje tylko łzy w oczach, ale wolę na razie o tym nie myśleć, wiem, że kiedyś to nastąpi ale nie dziś, nie jutro. Chciałabym napisać nigdy - ale tak się nie da.
...
Odezwała się wczoraj kuzynka (znów moja inicjatywa sms-owa) ...chwila rozmowy, a czuję się znakomicie. Ona jest jakby z boku, dzięki temu potrafi być bezstronna, szkoda tylko, że nie możemy mieć więcej czasu dla siebie.
...
A tak na co dzień to można mnie zobaczyć z odkurzaczem 3 razy na dobę - Hanek przemieszcza się w mgnieniu oka z jednego końca pokoju na drugi. Podłoga musi być czysta, bo inaczej wszystko ląduje w buzi.
Jednak w ocenie dziecka - pełzanie nadal jest cool.

PS. Luby znów dziś świętuje (Poznaniak jeden)

wtorek, 10 sierpnia 2010

Dzień po dniu Karkóweczka.

W niedzielę z racji odbioru Pauli od dziadków skorzystaliśmy z okazji stołowania się u nich. Obiad jak to zwykle bywa z babcinymi obiadami - palce lizać. Roladki z karkóweczki + ziemniaczki + buraczki. Uwielbiam te babcine obiady.
Mięso było tak dobre, że pozazdrościłam i nasz poniedziałkowy obiad był wyjątkowy (często w poniedziałki serwuję pomidorową na niedzielnym rosole) wczoraj zrobiłam to:

Najłatwiejsza pieczeń z Karkówki
Składniki:
1 kg. karkówki bez kości

przyprawy (według uznania) pieprz, sól

2 łyżki oleju

szklanka wody lub bulionu

Pokroić mięsko na grube plastry oprószyć solą i pieprzem, wstawić na min. godz. do lodówki.
Rozgrzać olej na patelni obsmażyć z każdej strony płaty karkówki (tak by zrumieniły się na złocisty kolor) zalać wodą i dusić na małym ogniu godzinę. Doprawić do smaku przyprawami według uznania.

Ja podaję z ziemniaczkami i mizerią (którą zapomniałam obfotografować).


poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Powroty.

Jesteśmy już całą czwóreczką w domku. Dawno nie było takiego poranka (brakowało mi ich) ... Paula ok. 7 przydreptała do naszego łóżka ze słowami "mocno się już wyspałam" ... fakt przespała całą nockę w swoim łóżeczku (czy tak już będzie zawsze?) .

Hanek od jakiegoś czasu ma podwyższoną temperaturę, tłumaczę to sobie ząbkowaniem, bo ślini się na potęgę i wszystko co wpadnie jej w rączki, ląduje za chwilkę do buzi. Jednak gdy temp. będzie utrzymywać się dłużej zapewne odwiedzimy ośrodek zdrowia, no i powinnam zastanowić się nad wzmocnieniem odporności dzieciaków, za chwilę jesień, oby nam się jakieś choróbsko nie przyplątało.

sobota, 7 sierpnia 2010

Akcja : Ugotuj coś, ale pysznie!

Coś na małą, skromną imprezę urodzinową. Luby świętował wczoraj ale dziś mamy czas na małe co nie co. Między innymi - na ciepło Leczo.
Składniki:
2 czerwone papryki
2 zielone lub żółte papryki
1 średnia cebula
2 duże mięsiste pomidory
30 dkg. pieczarek
1 laska kiełbasy (u mnie podwawelska)

dodałam jeszcze trochę szynki
3 łyżki oleju
3 łyżki wody
ząbek czosnku
po łyżeczce
słodkiej i ostrej papryki w proszku
sól
pieprz
Pieczarki obrać i pokroić na paseczki (poddusić z masełkiem przyprawić do smaku). Paprykę oczyścić z gniazd nasiennych pokroić na małe cząstki - paseczki, przełożyć do dużego rondla wraz z wodą i olejem (dusić). Kiełbasę pokroić na talarki cebulę na małą kostkę podsmażyć na patelni. Pomidory sparzyć zdjąć skórkę przełożyć do papryki, połączyć z pieczarkami i kiełbasą, dorzucić starty czosnek dodać przyprawy do smaku. Dusić do miękkości. Jeśli jest za mało wody podlać kilkoma łyżkami.

To tyle ... tak po mojemu (na szybko) jak zwykle bo Hania powinna być na pierwszym miejscu.

czwartek, 5 sierpnia 2010

3 kilogramy i będą kolejne.

Ach tak ciężko mi się z nimi rozstać. Patrzę na tą paczuszkę i z jednej strony cieszę się, że nie zawadza mi to w szafie (bo ciągle przestawiam tą torbę z miejsca na miejsce) no i nadal dokładam to pajacyk, to body, to czapeczka ... (wszystko takie maleńkie) a z drugiej strony żal mi wielu ciuszków (chętnie bym wszystko zachowała) ... w tym wychodziła ze szpitala, a w tym była na urodzinach babci itd. No nic, będzie cieszyć się inna mama (mam nadzieję) bo w końcu po to tylko się tego pozbywam, a nie dla chęci zysku jak na niejednej aukcji.
***
Hanek śpi w ciągu dna już tak mało, że jak już zaśnie to nie wiem za co się zabrać (czytam forum mam, które urodziły w lutym, i uff nie jestem rodzynkiem) ... szczerze to najchętniej położyłabym się koło niej (tak słodko wygląda i oddycha tak spokojnie) ... ach cóż za beztroskie życie takiego maleństwa.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Rozterki

Od tygodnia siedzę na necie i medytuję.
Potrzebuję szybko czegoś co pozwoli mi podróżować z Hanką bez użycia wózka.
... No i zaczęły się schody.
Chusty elastyczna czy tkana, a może Mei-tai azjatyckie, albo nosidło ergonomiczne. No i firma (nie mam zamiaru kupować jakiegoś badziewia) ...
Nie miałam kłopotu to go sobie stworzyłam. Mogłabym się tu rozpisywać o tym wszystkim, ale wierzcie mi (te które nigdy nie miały do czynienia) że im dalej w las tym więcej drzew ... a niestety żadne nie daje mi konkretnej odpowiedzi. I tak sobie siedzę i myślę.


A Hanek, Hanek to jest mała atomówka, pełza mi po pokoju. Ani się nie obejrzę jak będzie całe mieszkanie na czworaka zwiedzać (ale ten czas zapiernicza) ... troszkę szkoda, bo znów chciałabym tulić taką drobniutką 3kg iskiereczkę.
Tfu tfu ... Buziaczki.

niedziela, 1 sierpnia 2010