poniedziałek, 26 listopada 2012

Powódka.

 Z drugiego pokoju słyszę:
-Nie Haniu, to powódka stoi obok sędziego.
-Aha.
-A wiesz kto to powódka, to taka pani co jej się coś stało, a to jest pozwany.
(szczena mi opada, ale nasłuchuję dalej)
...po czasie.
-No i wygrałam.
Moje dziewczyny mają specyficzne zainteresowania.

Jest już dużo lepiej dziewczyny coraz częściej potrafią się sobą zająć, coraz mniej słyszę Hania to, Hania tamto ... ale czasem dzięki tym "chwilom" ciszy potrafią niezły bałagan urządzić, to tak przy okazji.

PS. Paula brała udział w swoich pierwszych zawodach.
O tym jutro.

sobota, 24 listopada 2012

Brat.

Ja do dziewczyn:
Ciocia Bell będzie miała synka a Werka małego braciszka, fajnie co nie.
A Wy chciałybyście mieć braciszka?
Paula: Ja nie chcę brata, bo chłopcy to są czasem niegrzeczni.
Ja: Przecież siostry też bywają niegrzeczne (tu pada przypomnienie zachowań w stosunku do Hani i odwrotnie)
P: No tak, ale...
...po chwili . No chyba, że będzie miał na imię Grześ albo Maciek.

Stanęło na tym, że puki co rodziny nie powiększamy.

Grześ to nadal jedyny najlepszy przyjaciel mojej córki.
Paula: A wiesz mamo Grześ to umie robić pompki na jednej ręce.
Ja: Pokazywał Ci?
P: Nie, mówił.
...na to wtrąca się tata
Tata: A ja to umiem robić pompki na nosie.
hmmm.... 
Rola ojca w rodzinie polega przede wszystkim na utrzymaniu wysokiego poziomu Autorytetu.

czwartek, 22 listopada 2012

Dzień Pluszowego Misia .

Nie sądziłam, że moja dzielnica stanie na wysokości zadania i zechce jej się zorganizować ot tak coś od siebie dla kogoś.
Plakat z ślicznym pluszowym misiem uśmiechał się do mnie już w tamtym miesiącu, później dostałam słowne zaproszenie, a dziś z świetnym humorem i zdrowym ciałkiem Hani wybrałyśmy się do naszej filii Biblioteki Miejskiej. Troszkę się obawiałam, że Hanka nie wytrzyma, myślałam, że będzie czytanie przygód Kubusia Puchatka, (a ogólnie moją Hankę książki nudzą) więc planowałam 20 min. i ucieczka do domu.

Zdziwienie wielkie, salka ustrojona, misiowe przekąski, pełno książeczek o tematyce misiakowej, kilka miśków przytulanek. Pani zachęcała maluchy wspólnej zabawy, było rysowanie misiów, kolorowanki, tworzenie własnego misia na baloniku, wspólne odśpiewywanie "stary niedźwiedź mocno śpi", tańce, Hanka bawiła się świetnie, wcale nie chciała wychodzić.
Za tydzień mamy w planie iść na wspólne malowanie pierniczków.


Fotorelacja (komórkowa)



wtorek, 20 listopada 2012

Hanna.


Mój (mały) wielki Hanek na tle już nowej (starej) kuchni.
Indywidualistka, gaduła, zawsze stawia na swoim, nie znosi sprzeciwu.
(Nie może doczekać się dzisiejszej wizyty C.Sab.)

czwartek, 15 listopada 2012

Firmowo - domowo.

Firmowo. Zakończyliśmy największy, najtrudniejszy, etap w naszych dziejach firmy. Koniec remontu. Jak wszystko pozgrywamy z komórek wrzucę fotki, same ocenicie. Ja jestem zachwycona, szczególnie łazienką, bo byłą to nasza największa zmora. Przez ten czas przewinęło nam się trzech pracowników z tego jeden najmłodszy puki co zostaje z nami na dłużej, lubimy uszczęśliwiać ludzi jeśli na to zasługują, chłopak niedawno skończył budowlankę, robota pali mu się w rękach, jest zaradny, rzetelnie wykonuje wszystko to co mu zlecimy, nawet dla moich córek jest niezłym kompanem do rozmów. Kasa wpłynęłą (choć już dawno została rozdysponowana) szkoda, że te "miliony" nie mogę przeznaczyć na swoje zachcianki (jakbym miała ich sporo) tak naprawdę chciałabym ze wszystkim wyjść na prostą, co róż ktoś jakiś badyl pod nogi podrzuci.
Życzę wszystkim takiego oddechu jakiego sama dostałam przed kilkoma minutami, miło potrzymać (choć przez chwilę) taki plik banknotów i czuć, że coś się zrobiło na miarę swoich możliwości, kosztem rodziny, zdrowia i dzieci, ale warto było, znowu jesteśmy o jedno doświadczenie mądrzejsi, teraz jeszcze czeka mnie rozwiązanie sprawy (to już 28.11.) obym i na tym gruncie mogła odetchnąć pełną piersią. Niech nam się ten rok zamknie na plusie chociażby psychicznym.

Domowo. Hanek przez te miesiące nianiowo-babciowe nam się rozstroił.
Na wszystkie moje sprzeciwy reaguje płaczem, nie lubi jak jej się cokolwiek narzuca, teraz banan nie jabłko, nie zje rogala z masłem, tylko samą suchą bułkę, nie herbata z sokiem malinowym, sam sok, bajka nie Rozi, tylko Mania  itd. Wszystko na opak, nie ubierze się sama, ja muszę jej pomagać, nie zje zupy mam ją karmić... czasem zaczyna mnie to doprowadzać do szewskiej pasji, przełykam ślinę i działam pod jej dyktando, każdy sprzeciw kończy się płaczem, a ten przeradza się w kaszel który jest dla niej zabójczy.

Paula od poniedziałku biega do przedszkola, ale już dziś usłyszałam pierwszy kaszel (czyżby początek choroby?), nie wiem czy to przez te moje wcześniejsze gonitwy i życie w ciągłym stresie (przedszkole, praca, dom) nadal zauważam, że godnę tą Paulą: Posprzątaj , ubieraj się szybciej, zjadłaś już, kładź się,bo rano nie wstaniesz do przedszkola itd.
Nie mamy czasu na odpoczynek, na czytanie "Komety nad doliną Muminków" na budowanie domku dla lalek. A propos domków...

Przeglądając blogi znalazłam jeden taki superfajny 
i sama zapragnęłam dla dziewczyn stworzyć coś podobnego.

Może do mikołajków coś da się wypłodzić.

Jutro mam wyniki z laboratorium, ciekawe czy wyniki choć trochę przybliżą nas do poznania prawdy o tych ciągłych chorobach, braku odporności, byciu na lekach i kontroli tego co i ile jemy.

Jutro (prywatnie) kardiolog dla Hanki. Będzie domrze, musi być.
PS. Bell dzięki za rozmowę, już mi  lepiej.

wtorek, 13 listopada 2012

Igram z ogniem?.

Może to głupie (kurna nie powinnam zaczynać tak zdania) najgorsze jest to, że staram się zrobić tak wiele,
a czuję się bezsilna.
Pomału układam sobie wszystko w jedną całość.

29.10. stwierdzenie szkarlatyny - antybiotyk Ospen - podawany 10 dni.
07.11. dziecko zdrowe, osłuchowo czysta, gardło czyste, język ładny -odstawić lek - podawać Bioaron 7 dni.
11.11. ból głowy, zimno,kaszel,kicha, temperatura 38.9 (nurofen) wymioty,
12.11. stwierdzenie "zapalenie oskrzeli" - antybiotyk Klacid.
Coś tu jest nie hallo. 

Hanka wypluła pierwszą dawkę leku, po zmieszaniu go to na przemian z serkiem i sokami, zjadła może z połowę przewidzianej dawki. Rano już nie dała się oszukać. Odstawiłam świństwo. Jutro kontrola.
Nie gorączkuje, nie kaszle (tak spazmatycznie)  nie kicha, nie ma kataru, na nic się nie uskarża.
Czy dziecko może być chore 24 godziny?

Pojechałam dziś (na własną rękę i za swoje pieniądze) do laboratorium z próbkami moczu i kału dziewczyn, zobaczymy czy coś się wyhoduje. Lekarka niestety nie widzi potrzeby robienia dodatkowych badań. 
W piątek wyniki. Napiszecie,że powinnam zmienić lekarza, jakby to było takie proste. Niestety nie mam na kogo (no chyba, że prywatnie) ...


poniedziałek, 12 listopada 2012

Mama na pełnym etacie.

Oto Ja (mama na pełnym etacie) z wielką pustką w głowie, stertą ubrań w koszu i brudem w kątach, ciekawe kto to teraz szybko posprząta.

Hania zbyt krótko była zdrowa, w środę na kontroli było super, w niedzielę dostała gorączki,były wymioty, boli ją gardło, ma dreszcze, a dziś lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli, i przepisał kolejny już antybiotyk. 
Siły już nie mam o tym pisać, na myśl o kolejnych badaniach coś się we mnie gotuje. 
Chciałabym powiedzieć głośno, że jest dobrze, ale oszukuję tym samą siebie i Was.

 Sab... jeśli tu zaglądasz (mam nadzieję, że pokonamy wirusa do waszej wizyty) ...

Przepraszam, że tak mało, na nic więcej mnie nie stać. 
Dziękuję za miłe komentarze, a Bell za nominację.


piątek, 2 listopada 2012

Już lepiej, choć nie kolorowo.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, za wsparcie, za dobre fluidy, za pamięć.
Paula spędziła w szpitalu łącznie tydzień, znów zapalenie migdałków, znów antybiotyk, kroplówka, podrasowanie wyników i wypuszczenie do domu. Poprosiłam o kontrolę laryngologiczną Wyszedł powiększony migdał 2/3 powierzchni... pani laryngolog stwierdziła, po co ma się dziecko męczyć lepiej wyciąć migdał, obawiam się tej całej adenotonillectomii no cóż, ma jeszcze wizytę kontrolną w poradni i się okarze.

Hanka niestety podłapała wirusa od Pauli i w poniedziałek pani doktor z uśmiechem na ustach oznajmiła babci, że mamy do czynienia ze szkarlatyną...

Genialnie jest, teraz po wszystkim mam rogal na buzi, ale w poniedziałek nie wiedziałam w co łapy włożyć, dobrze, że choć Mama przyjeżdżała i pomocy udzielała. Od poniedziałku chyba wszystko wraca do normy, choć u nas nigdy nic nie wiadomo.

Myślę o was wszystkich bardzo ciepło.
Całusy.