czwartek, 15 listopada 2012

Firmowo - domowo.

Firmowo. Zakończyliśmy największy, najtrudniejszy, etap w naszych dziejach firmy. Koniec remontu. Jak wszystko pozgrywamy z komórek wrzucę fotki, same ocenicie. Ja jestem zachwycona, szczególnie łazienką, bo byłą to nasza największa zmora. Przez ten czas przewinęło nam się trzech pracowników z tego jeden najmłodszy puki co zostaje z nami na dłużej, lubimy uszczęśliwiać ludzi jeśli na to zasługują, chłopak niedawno skończył budowlankę, robota pali mu się w rękach, jest zaradny, rzetelnie wykonuje wszystko to co mu zlecimy, nawet dla moich córek jest niezłym kompanem do rozmów. Kasa wpłynęłą (choć już dawno została rozdysponowana) szkoda, że te "miliony" nie mogę przeznaczyć na swoje zachcianki (jakbym miała ich sporo) tak naprawdę chciałabym ze wszystkim wyjść na prostą, co róż ktoś jakiś badyl pod nogi podrzuci.
Życzę wszystkim takiego oddechu jakiego sama dostałam przed kilkoma minutami, miło potrzymać (choć przez chwilę) taki plik banknotów i czuć, że coś się zrobiło na miarę swoich możliwości, kosztem rodziny, zdrowia i dzieci, ale warto było, znowu jesteśmy o jedno doświadczenie mądrzejsi, teraz jeszcze czeka mnie rozwiązanie sprawy (to już 28.11.) obym i na tym gruncie mogła odetchnąć pełną piersią. Niech nam się ten rok zamknie na plusie chociażby psychicznym.

Domowo. Hanek przez te miesiące nianiowo-babciowe nam się rozstroił.
Na wszystkie moje sprzeciwy reaguje płaczem, nie lubi jak jej się cokolwiek narzuca, teraz banan nie jabłko, nie zje rogala z masłem, tylko samą suchą bułkę, nie herbata z sokiem malinowym, sam sok, bajka nie Rozi, tylko Mania  itd. Wszystko na opak, nie ubierze się sama, ja muszę jej pomagać, nie zje zupy mam ją karmić... czasem zaczyna mnie to doprowadzać do szewskiej pasji, przełykam ślinę i działam pod jej dyktando, każdy sprzeciw kończy się płaczem, a ten przeradza się w kaszel który jest dla niej zabójczy.

Paula od poniedziałku biega do przedszkola, ale już dziś usłyszałam pierwszy kaszel (czyżby początek choroby?), nie wiem czy to przez te moje wcześniejsze gonitwy i życie w ciągłym stresie (przedszkole, praca, dom) nadal zauważam, że godnę tą Paulą: Posprzątaj , ubieraj się szybciej, zjadłaś już, kładź się,bo rano nie wstaniesz do przedszkola itd.
Nie mamy czasu na odpoczynek, na czytanie "Komety nad doliną Muminków" na budowanie domku dla lalek. A propos domków...

Przeglądając blogi znalazłam jeden taki superfajny 
i sama zapragnęłam dla dziewczyn stworzyć coś podobnego.

Może do mikołajków coś da się wypłodzić.

Jutro mam wyniki z laboratorium, ciekawe czy wyniki choć trochę przybliżą nas do poznania prawdy o tych ciągłych chorobach, braku odporności, byciu na lekach i kontroli tego co i ile jemy.

Jutro (prywatnie) kardiolog dla Hanki. Będzie domrze, musi być.
PS. Bell dzięki za rozmowę, już mi  lepiej.

2 komentarze:

Madzik pisze...

:) To oby jeszcze jutro wszystko dobrze poszło, za zakończenie sprawy też sciskam kciukasy=]
I już się zdjęć doczekać nie mogę:))

mama_pietruszki pisze...

Super ten domek. Tylko gdzie ja bym go postawiła :(