wtorek, 20 września 2011

Wtorek.

Posłałam dziecię do przedszkola (Luby krzywo na to wszystko patrzał, nadal twierdzi, że to siedlisko zarazków i Paula za chwilę ściągnie kolejny katar, kaszel lub wszy... tak, tak,. Pogłoski o wszach usłyszałam w zeszłą środę... br....)

Paula zdrowa, choć nadal mówi przez nos, no i przez to mam lekkie obawy. Niestety przedszkole to taka fajna instytucja. W drodze powrotnej usłyszałam nową piosenkę i wyliczanki "siedziała róża w ogrodzie", "jestem muzykantem konszabelantem", "siedzi turek po turecku" ....
I jak tu nie posyłać dziecka jak ono takie chłonne wiedzy.

A Hania. Dziś ostatni zastrzyk, ale czekają nas jeszcze leki do końca tygodnia, nie wiem jak to przeboleję.

.... pichcę gołąbki.... co też mnie podkusiło, sama nie wiem.
Buziaki.
Czasu jak zwykle brak.

4 komentarze:

Piegowata pisze...

to ja na gołąbki się piszę! :p
oby dziewczyny były zdrowe!

Madzik pisze...

Jeszcze raz życzymy zdrówka dla Dziewczynek:)
Gołąbki gotowe??? Bo wiesz...ja bardzo lubię gołąbki... ;))

Bella pisze...

ech gołąbki... A Lubiś niech nie panikuje:) Paula lepiej jak teraz pochoruje niż w szkole albo niedaj w starszym wieku...

Goja pisze...

Nie sądziłam, że tu tak wielu "gołąbkożerców"
Po raz pierwszy i ostatni robiłam je z białej kapusty, cholerstwa nie dało się zawijać, przez co wyszły megaśne. Lepsze i sprawdzone z pekinki.