sobota, 2 marca 2013

O łazience... Part I.

O swojej łazience mogłabym napisać zgrabny limeryk (gdybym potrafiła) ale, że groteskowy absurd w jej wykańczaniu ciągnącej się śmiało rzecz ujmując latami to już wszyscy wiedzą. Chyba gdyby nie splot pewnych wydarzeń nadal wyglądałaby tak:



Bell wiem, że Twój termin się zbliża a ja obiecałam spotkanie, ale mimo,
że poganiam tego mojego Osiołka (kijek z marchewką zamontowałam) to idzie nam ta robota "jak po grudzie" ...

Aktualnie wygląda to tak:

 Płytki które wczoraj "wtargały się" na moje piętro w/g producenta na ścianach powinny wyglądać "prawie" o tak... ale powszechnie wiadomo, że "prawie" robi wielką różnicę.


Idzie wiosna, będzie dobrze :)

Brak komentarzy: