środa, 6 listopada 2013

AZS. Nasz nowy "wróg".

O AZS więcej (kompleksowo) TU* po testach i wywiadzie pani dr. alergolog zakwalifikowała nas do leczenia. Powinnam odetchnąć z ulgą, ale nie mogę, śledząc książeczkę zdrowia Pauliny wychodzi na to, że już w grudniu 2011 (gdyby moje przypuszczenia zostały "usłyszane" przez lekarza pierwszego kontaktu) córka otrzymałaby status atopika. Niestety jej ciągłe nawracające choroby górnych dróg oddechowych, za każdym razem leczone (podleczane) antybiotykiem wyciszały AZS w tym roku już po wycięciu trzeciego migdała obiecałam sobie, że pójdę do lekarza w ostateczności i będę bronić się rękami i nogami przed podaniem kolejnej dawki antybiotyków...no to przyplątały nam się ze zdwojoną siłą wykwity na dłoniach, nogach, liszaje wokół ust, obrzęk oczu, zaczerwienione spojówki, później pokrzywka i tak po nitce do kłębka stanęło na AZSie. Najgorsze jest to, że pani dr. nie gwarantuje wyleczenia, dziecko musi samo nabrać odporności, możemy łagodzić świąd lekami sterydowymi, maściami, kąpielami, olejować skórę, ale ona zawsze już z tym pozostanie.Czytam różne fora internetowe i dziwię się mojemu dziecku, że tak dobrze to wszystko znosi, ludzie opisują straszne przeżycia i podobno uczucie swędzenia jest niemiłosierne.

Z dobrych wieści Paula zajęła III miejsce w szkolnym konkursie na Tuwimową Kukiełkę, dostała dyplom i nagrodę książkową, praca była samodzielna tylko w klejeniu i montażu patyczka musiałam dopomóc.teraz czeka nas etap wojewódzki.
Jako jedyna z klasy jest objęta jakimś dodatkowym programem nauki zapamiętywania - dostała wytyczne od wychowawczyni - mamy w swoim otoczeniu szukać homonimów, a że Paula jeszcze pisać dobrze nie potrafi, ma te homonimy rysować w swojej stworzonej nowej księdze. Fajna zabawa ale i trochę pracy.
Szkoła jest spoko - nawet dla sześciolatków:-)

Hanka nadal przedszkole omijałaby szerokim łukiem - gdyby tylko mogła...widać, że przedszkola nie lubi.
Nie bawi się z innymi dziećmi, nie ma koleżanek, choć chętnie opowiada o innych co robili, jak się bawili, kto był niegrzeczny, a kto płakał, kto się zmoczył na leżaku, a kto wylał zupę....wszystko wiem, choć ona chodzi tam jako obserwator a nie uczestnik grupy. Smutne to ale niestety prawdziwe.

Jakieś dobre rady ktoś ma.....chłonę wszystko, jak gąbka.
Pozdrawiam.

3 komentarze:

mama_pietruszki pisze...

Dobrze że was wreszcie zdiagnozowali, szkoda że tak późno :(

Marlena pisze...

Może Mała potrzebuje więcej czasu by otworzyć się przed innymi, nic na siłę Kochana zobaczysz jeszcze nie będziesz mogła opędzić się od koleżanek w domu, bo córki jedna przez drugą będą je chętnie do Waszego domu prowadzić :)
Zdróweczka, zdróweczka i jeszcze raz zdróweczka Wam życzę bo coś ostatnio kiepsko w tym temacie. Pozdrawiam serdecznie.

Goja pisze...

Diagnoza...to chyba najgorsze, że lekarz nie słucha, uważając, że to on leczy, on studiował, on się zna a nie my.

Marlenko dzięki, że jesteś (nadal)