wtorek, 27 kwietnia 2010

***

W pierwszej chwili zapomniałam hasła na bloga. No ładnie, tak dawno mnie tu nie było, że nawet dostęp do tego miejsca stał się na krótką chwilę utrudniony.
***
Dlaczego tak rzadko tu zaglądam (powodów jest kilka) ...
Jak zwykle zasłaniam się obowiązkami domowymi - pranie , sprzątanie, gotowanie ... ale to przecież każda z nas ma na głowie, w końcu taki los od pokoleń i zapewne na wieczność mamy przypisany. Teraz niestety (ale bardzo się cieszę) doszedł mi jeszcze jeden wielgachny powód braku cennego czasu, a mianowicie generalny remont kuchnio-łazienki.
Osoby będące na bieżąco powinny pamiętać, że mieszkamy w starej powojennej kamienicy w której moje mieszkanie mieści się na pierwszym piętrze, a łazienkę mamy na dole (do tego co mnie zawsze odstraszało wspólną z sąsiadami) do tej pory było extra, gdyż przez ostatnie pół roku mieszkaliśmy sami więc i łazienka była tylko dla nas. Niestety jakieś trzy tyg. temu wprowadziło się starsze małżeństwo (trzeba więc było się dzielić) ale mimo miłych jak do tej pory układów na dłuższą metę nie widzę dzielenia z kimś obcym wanny, ubikacji i pralki. Do tego przy dwójce małych dzieci co chwilę jest pranie, później będzie, że ja więcej wody zużywam zaczną się niesnaski. Po jednym wspólnym długim wieczorze rozmów doszliśmy z Lubym do wniosku, że zainwestujemy w remont i z naszej big wielkiej kuchni zrobimy dwa pomieszczenia.
No i od tygodnia jest wielka rewolucja. Stawiamy ścianki działowe, podpięliśmy wodę robimy brodzik, wstawiliśmy ubikację, dziś drapanie sufitu i kładzenie wylewki w łazience. Jeszcze kafelki, malowanie, podłączenie wszystkich sprzętów i uff koniec będzie jak w prawdziwym Hausie :-)
***
Paulę w niedzielę wywieźliśmy do dziadków, bo niestety miała wielką potrzebę pomagania w pracach remontowych i co chwila coś nam znikało, to miarka, to pędzel. Później chciała zmywać podłogi gdzie wciąż było pełno pyłu... ach ciągłe upominanie i proszenie odnosiło odwrotny skutek. No i te obiady które muszę gotować w dużym pokoju - troszkę niebezpieczne dla tak żywiołowego dziecka.
Na szczęście było gdzie ją odstawić na jeszcze jeden tydzień - Bo zapewne tyle to potrwa.
***
Wczoraj byliśmy na badaniach audiologicznych słuchu naszej Haneczki w poradni Chorzowskiego Centrum Pediatrii i Onkologii. Matko kosmos - gigantyczny wielospecjalistyczny ośrodek, mnóstwo dzieci, ścisk, gwar, my z tym maleństwem, kompletnie nie wiem gdzie iść wszędzie kolejki no i mała powinna spać. Niestety po 30 min. postoju w kolejce do rejestracji, następnych 10 przed gabinetem mała otwarła oczy. Buu lewe uszko zbadane prawego już sobie nie dała - płac. Pani kazała wyjść i wrócić jak dziecko zaśnie, łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. Chyba 1,5 godziny noszenia, karmienia, odkładania do fotelika, spacerów i tak w kółko Hania oczy wielkie jak 5 złotówki i nie ma zamiaru zasnąć. Wchodzę do gabinetu i tłumaczę, że dziecko nie ma zamiaru spać, na co pani z miłym uśmiechem mówi, że mnie zapisze na inny termin. Tylko, że ja nie miałam zamiaru ponownie przechodzić tego całego horroru, błagam by spróbowała jej jeszcze raz zbadać to drugie uszko. Na całe szczęście Hania wytrzymała.
Co najważniejsze słuch prawidłowy - i nie musimy już tam wracać (oby na zawsze).

***
W piątek zapraszam do siebie do domu (po raz pierwszy) kuzynkę którą chciałabym poprosić o to by została Matką Chrzestną dla naszej królewny. Jakich użyć argumentów i sformułowań by babka wyraziła zgodę? Prawdę powiedziawszy nie mam innej opcji - naprawdę mam tak małą rodzinę, że znalezienie dobrego świadka graniczy z cudem. Nie chciałabym jej błagać, ale sytuacja jest podbramkowa. Z jednej strony chciałabym ją przekonać, a z drugiej boję się, że się zniechęci a co gorsza jakoś zrezygnuje. Niby dziecku się nie odmawia, ale sama wiem, że sytuacje życiowe są bardzo różne. Dziewczyny błagam doradźcie.

Brak komentarzy: