piątek, 30 kwietnia 2010

Nadal remontowo.

Upłynęły mi te 18ste (ha ha ha) urodzinki bardzo optymistycznie - mop i ścierka.
W tym dniu miała tylko siedzieć sobie i pachnąć a tu...
no nie ma nic przyjemniejszego jak tylko w tak szczególnym dniu zapierniczać -
ale chciałam mieć swoje M, to mam za swoje.
Troszkę tylko ten nasz pracownik budowlano-remontowy się czasowo nie wywiązał. Remont miał trwać tydzień, max 10 dni... ach już lepiej nie zawodzę bo jeszcze pan nie skończył i gotów mi jakiegoś psikusa wykręcić. Tfu, tfu, żadnych czarnych myśli.

Budżet na remont już dawno się skończył, a ciągle jeszcze nie mamy wszystkiego. To jakieś zaworki do wody są niezbędne, to blat na kuchenkę, wykończeniówka do łazienki (największy wydatek, szafka ze zlewozmywakiem) i to już nie marzą mi się żadne rewelacje z wyższych półek, nie tylko takie najtańsze podstawowe, by było gdzie ręce umoczyć i schować kilka drobiazgów.
Luby na moje gadanie, że należy jechać na zakupy spożywcze, bo lodówka świeci pustkami, stwierdził, że przez kolejne miesiące będziemy jeść naszą nowiusieńką łazieneczkę.
Smacznego, ja zastosuję jakąś dietę :-)

Brak komentarzy: