wtorek, 6 kwietnia 2010

Pech Polaka

Miałam się wyspać tej nocy.
Wczorajsza wizyta u dziadków zakończyła się powrotem z pomniejszoną liczbą dzieci. Dziadkowie nalegali by zostawić u nich Paulę.
Nakarmiłam Haneczkę. Łóżko rozłożone. Mąż ewakuował się do drugiego pokoju. Wszystko było na dobrej drodze. Niestety w nocy musiałam się naziębić. Wstałam z bólem w okolicach łopatki. Chodzę dziś połamana, każdy niefortunny, zbyt szybki obrót głową sprawia potworny ból. Nie mogę nawet nosić Małej. Plany na sprzątanie i przepierkę spaliły na panewce. Dzień pod chmurką, od świtu leje, na spacer nie mam szans. Piję więc już kolejną kawę (Ineczkę) i staram się dobudzić, ale bez jakichś rewelacyjnych skutków.
W takich momentach w głowie dudni mi tylko jedno "dlaczego ja mam zawsze takiego pecha".
I tak często bywa, że nie widzę nic pozytywnego, odzywa się ta jedna z uśpionych negatywnych cech Polaków. Spirala nakręca mi się coraz mocniej na negatywne nastawienie do wszystkich i wszystkiego. Na domiar złego słyszę pokasływania u Hanki, a jutro miała być szczepiona. Kurczę jeśli znowu co złapałyśmy, to się załamię.

Święta minęły nam szybko, zbyt szybko. Podjęłam decyzję o chrzcinach. Postaramy się o organizację Ich na ostatni weekend maja. Rodzice Chrzestni - czekam jeszcze na decyzję Matki (niby dziecku się nie odmawia, ale wiadomo, że w dzisiejszych czasach wszystko rozgrywa się wokół kasy).
Buziaki*

Brak komentarzy: