czwartek, 12 maja 2011

Czwartek.

Tak bym chciała napisać dużo (w moim odczuciu to raptem kilka sensownych zdać) ale nie potrafię. Czyżbym się wypaliła kompletnie?. Nie, to nie to. Gdy wychodzę z dziewczynkami na zakupy (a robimy je codziennie) mam głowę pełną pomysłów, po drodze dzieje się to i owo o czym mogłabym TU zrelacjonować, Paula nawija jak taka katarynka z tym, że jakby miała swój utwór włączony non stop. I pojawiły się ponownie (tym razem już w pełni świadome) a DLACZEGO.... jak ja tego nienawidzę. No bo raz można, owszem, kilka razy nie zaszkodzi żadnej ze stron, ale ona robi to z pełną premedytacją i tym swoim zawadiackim uśmieszkiem na ustach, ach życie.
No więc o czym pisać, bo nie o sobie, wszystko już wiecie. Marzenia, plany, życie codzienne, kilka obaw o jutro te lepsze i gorsze, ale wszystko jakby toczy się odpowiednim torem. Nie ma zgrzytów choć i uniesienia jakoś odeszły na dalszy plan. Naszą sypialnię skutecznie okupuje Hanek, który jest małym cyborgiem i lubi wystawiać naszą cierpliwość na wielkie próby. Chodzi spać grubo po 22. oczywiście zasypia w naszym łóżku, kotłomasząc się jakąś godzinę przed zaśnięciem, później tak ok. 3 nad ranem robi wielki lament w swoim łóżeczku i już do rana śpi między rodzicami, ach życie.
Mogłabym jeszcze o sąsiadach co nieco, ale jak na razie o dziwo nie ma między nami pola do kłótni (a z moim charakterem o to nie trudno).
A i wczoraj uległam, dałam Hanulkowi pół rogala (pszennego z makiem) nie mogę patrzeć jak to moje dziecię patrzy na mnie i woła, że chce to czego jej nie wolno. Głupia matka, dała się skusić na niedozwolone. Zobaczymy jak to się odbije na zdrówku.

Piachowe Panienki

Brak komentarzy: