wtorek, 29 listopada 2011

Wyjaśnienia

Kolejny poniedziałek za nami. Zbierałam się do napisania tego postu, jak ta przysłowiowa sójka...
Potrzymam was jeszcze troszkę w niepewności (niecierpliwych zapraszam do ostatniego zdania) a teraz co u nas.

Poczynając od ostatniej niedzieli...byłam na najlepszych chrzcinach na świecie. Chciałabym się tu rozpisać (choć nie potrafię tak pięknie) o tych wszystkich smakołykach jakie były na stole, o matko ale się objadłam. O super zabawie Pauli z przemiłymi koleżankami, jak już załapała wspólny język pozbyłam się dziecka na bardzo długie chwile. Jak miło nie słyszeć: Mamo nudzę się! Mamo pić mi się chce! Mamo boli mnie głowa! Mamo kiedy idziemy...itd. Hanka uciorała dokładnie swoje bielutkie rajstopki włażąc i złażąc non stop ze schodków, zjadła (nawet za siostrę) porcję pyszności ze stołu. I wiecie co polecam robienie tego typu imprez w lokalach (o ile budżet rodzinny na tym nie ucierpi) ta tona zmywania po gościach i po tak bardzo wyczerpującym dniu, chyba by mamę maleństwa wykończyła, nawet tą która posiada zmywarkę.

Z racji tego, że moje dziewczyny nadal (od września-przypominam) są chore, kaszel i katar to u nas już zamieszkały na dobre, przez ostatnie dwa tygodnie siedziałyśmy u dziadków. Czy ja już pisałam, że podziwiam starszych ludzi, skąd u nich tyle cierpliwości, do wszystkiego. Ja wysiadałam przy trajkocie Pauli i płaczach Hanki, a oni, nie uskarżali się na nic. Chciałabym móc posiadać choć cząstkę tego ich spokoju i opanowania względem własnych dzieci.

Hanka już jakiś czas temu wpadła w etap nucenia piosenek.Zasługą dziadka jest znajomość większości ludowych przyśpiewek. Prześmiesznie to wygląda, gdy chodzi sobie w kółku i nuci: tam gólalik glomada, glomada.
tylko ta,tylko ta.

org.(Tam na polu góraliczek gromada, gromada. Żadna mi się nie podoba, tylko ta, tylko ta)

Czasem trzeba jej podpowiadać kolejne słowa, ale tekst i melodie wychodzą jej znakomicie.

...i po ostatnie. Od poniedziałku siedzę w domu i nadrabiam zaległości wszelakie. Wysypiam się-nareszcie (wstaję prawie o ósmej) nigdzie się nie śpieszę. Nie myślę o fakturach, upierdliwych klientach, zimnych nogach jakie mam zawsze w pracy... takie chwilowe uśpienie.
Dobrze, że za oknem nadal słonko, choć już niedługo nie będę miała go tak wiele każdego ranka i to nie ze względu na aurę (podobno ma prószyć śniegiem dopiero na święta) ...
Powodem braku słonka będzie mój nowy widok z okien centralnie na północ.
Taram taram ...przeprowadzamy się.

3 komentarze:

Madzik pisze...

Zdecydowanie też jestem za imprezami w lokalach. Jeżeli ma się szczęście i znajdzie odpowiednie miejsce, to taka impreza dużo nie wynosi, a w domu trzeba też liczyć wydatki na jedzenie, prąd, wodę...i przede wszystkim czas;))
Nooo i super z tą przeprowadzką, do większego domu się przenosicie?

Bella pisze...

powiem tak - podoba mi się ten post:) nic dodać nic ująć

Goja pisze...

Madzik masz rację, każdemu się wydaje, że jak kupi produkty w biedronce to wiele oszczędzi, ale ten trud jaki trzeba włożyć w organizację..tego to już nie da się podliczyć.

Bell cieszę się i ja, bo wspomnienia jak zwykle pozostają, zapomniałam tylko popstrykać fotek.