piątek, 22 października 2010

Dziękuję.

Dziękuję dziewczyny za pozostawienie komentarzy pod wczorajszym postem. Bardzo mi pomogły. Nie odpisywałam na każdy z osobna, bo gdy siadam do tej klawiatury, to wydaje mi się, że tyle słów będę potrafiła napisać, tyle zdań sensownych sklecić., Nie zawsze jednak cieć, to móc.

Jesteśmy ze sobą już prawie 10 lat i znamy się jak przysłowiowe łyse konie. Może to głupie i zapewne nie każdy w to uwierzy, ale czasem bywa, że jedno o czymś pomyśli, a drugie to na głos powie. Niestety nie zawsze potrafimy odczytać to co nas trapi, czasem kłócimy się o głupią pierdołę, ale zawsze wspieramy się wzajemnie i jesteśmy ze sobą na te dobre i (częste) złe chwile.
Owszem, mam żal do niego, za to, że tak mało zajmuje się dziećmi, że jego skarpetki często można znaleźć w różnych kątach mieszkania, że chlipie przy jedzeniu zupy, że nie da namówić się na fryzjera i ciągle chodzi w czarnych ubraniach. Wiem, że raczej już go nie zmienię, że nie ustawię go pod swój wymarzony profil mężczyzny, że nie powiem mu jak ma żyć, czego słuchać, w czym chodzić i jakie wyrażać poglądy. Sama nie jestem ideałem, więc nie powinnam ustawiać kogoś.
Niestety w większości przypadków naszych pseudo kłótni moja impulsywność bierze górę nad rozsądkiem, opanowaniem i racjonalnym myśleniem. Ja większość rzeczy chcę na "już" i to jest mój zasadniczy błąd. Moje "furiactwo" odziedziczyłam po ojcu, staram się pracować nad sobą, ale niestety nie jest to łatwe.

Dziś czytam "TO"
Naprawdę już nie wiem jak mam z Nim rozmawiać, może poradnik coś pomoże, choć napisany jest chyba w formie satyry na te wszystkie cuda na naszym rynku. Książka dość wiekowa (96) tak więc na "współczesnego" mężczyznę zapewne nie znajdę w niej haka, jednak w ramach wolnej chwili skorzystam z odstresowania się, choć na momencik.

5 komentarzy:

Dag pisze...

A widzisz, chyba powoli uzależniam się od blogowania :-) Przeglądam dużo blogów, akurat Miejską Mamę wychaczyłam przez znajomą na Facebooku :-)

Dag pisze...

Wyhaczyć chyba przez samo "h". Kurde człowiek głupieje przez ten Internet :P

Kasia Fiołek pisze...

Na poprawę humoru:
1. Paragraf 22
2. "Morderstwo na Manhattanie" Allena.
3. "Przyjaciele"
4. bajka "Rybki z ferajny"

Działają rewelacyjnie. :-) Głowa do góry.

P.S. U mnie w związku jest tak - to mąż się szybciej wkurza, a ja w swej bezgranicznej złośliwości wkurzam go docinkami (wypowiadanymi ze stoickim spokojem) tak, że robi się fioletowy. :-) Oczywiście zawsze prawie są to pierdoły (tak się guzdrze rano, że bym go na strzępy rozdarła!) ;-) Ale, co uświadomiła mi babcia kiedyś, jak bliskiej osoby nie daj Panie zabraknie, to tych kłótni o pierdoły najbardziej brakuje. I siorbania zupy, i skarpetek w kuchni. Dlatego wmawiam sobie, że nawet to wszystko lubię.

Unknown pisze...

Gosiu jestem, pamiętam, możesz zadzwonić wiesz - ja nie dzwonie bo nudze;/

P. pisze...

Wiesz, że mam identycznie z tym wszystkim na już i impulsywnością. Dzisiaj też się zdenerwowałam, bo prosiłam M. od tygodnia o zmianę worka w odkurzaczu, który według niego był w domu. Wczoraj wyjechał na szkolenie. Dzisiaj biorę się za odkurzanie, worek oczywiście nie zmieniony. Chciałam zrobić to sama, ale oczywiście nie było zapasowego w domu... Denerwuje mnie to jego wieczne "potem", rzucanie ładowarki w doniczkę, zwijanie, a nie składanie prześcieradła, "trudność" z wychodzeniem z psem rano, kruszyny na całym stole po każdym posiłku i inne duperelki. A znowu, gdy jestem sama, brakuje mi tych kłótni (tych mniejszych) ;)