środa, 13 października 2010

Tak zwyczajnie.

By nie było, że bydle ze mnie straszne, które non stop użala się nad swoim losem, ileż można, co nie...

Pracuję już drugi miesiąc idzie mi coraz lepiej. Nie dzwonię do Lubego o każdą pierdołę, jaka cena pianki montażowej pod panele, jaki kod na haki fischera, gdzie zamówić kit miniowy itd.
Nie taki diabeł straszny.....Wprawiam się.
Te same buzie, czasem bardzo przyjemne rozmowy schodzące na dalszy plan..., że syn za granicą, że sąsiad zalał i jest mega plama, że w kuchni ma taki kwietnik i potrzebuje do niego....
Czasem bywa zabawnie:
-Dzień dobry. Jest szef?
-Słucham.
-A nie. No wie pani, ja bym wolał z tym panem, bo pani się nie zna....
Czasem siedzę i przez półtorej godziny drzwi się nie otwierają. Wtedy przychodzą myśli....Wyprałabym ubrania dziewczynkom, o zakupy(chleb, serki topione, coś na obiad, jakieś mięso, może jabłka lub banany ciekawe co na to Paula, o 13 Hania powinna zjeść całą potrawkę, jak się bawią) myśli krążą po głowie, a zegar jakby zatrzymał się w miejscu, jeszcze 5,4,3 godziny.....
Czasem nawet nie wiem kiedy jest 16 i zmykam do domu, a tu marudny klient ...
-a ma pani coś takiego, żebym mógł powiesić telefon, bo ta półka na której stał pękła i teraz potrzebuję taki hak, który przyczepię na tą listwę, bo ja mam tam w przedpokoju panele.....(o matko zgubiłam się już na początku) ...
- no to co mi pani doradzi?

Jest też grupka (bardzo mała, takie wąskie grono) osób które bardzo płynnie przeszły ze mną na TY. Jakiś taki mój urok osobisty, czy coś. Nie wiem, ja nikogo nie faworyzuje, wcale się nie staram robić dobrej miny, że załatwię to i owo za niższą cenę. A tu przychodzi jeden z drugim (zawsze faceci) i od słowa do słowa, gdy nagle słyszę :
-No wiesz, masz może lub słuchaj, a czy dało by się ... i już "walą" mi na ty.
No a jakiś bruderszaft to ja się pytam gdzie był.

No i na koniec. Zapatrzona w dzisiejsze foty na onecie pani Magdy Mołek.
Kurczę coś mnie wzięło na zmianę image. Boję się, bo wiem jak traktuje moje wizyty w salonie fryzjerskim szanowny pan J.
Chyba sobie strzelę tapetę na komie i będę wzdychać nad niespełnionym marzeniem.

5 komentarzy:

Dag pisze...

Zazdroszczę kontaktu z ludźmi, wyjścia z domu... Ja dziś nawet na spacer z dziećmi nie wyszłam, najpierw spał młodszy, potem gotowałam obiad, gdy już postanowiłam wyjść, weszłam do windy a tu starszy syn w ryk, że on chce wracać do domu, bo jest śpiący :((( I tyle było ze spaceru, ech...

Bardzo fajną dałaś tapetę na blogu i fajnie zmieniłaś układ bloga, jakoś teraz lepiej się go czyta, jest taki bardziej przejrzysty :-)

Oj moja szafa jest bardzo uboga, chyba niedługo muszę wybrać się na jakieś zakupy i posledzić trendy mody, zaniedbałam się ostatnio, a fryzjer też czeka :-)

Goja pisze...

Wróciłaś:) Jak wrażenia, pewnie było bosko.
Ja o swojej szafie wolę nie mówić. Do pracy nie mam się co stroić, bo raczej bym się wybrudziła w tej całej budowlance.
Ale tak prawdę powiedziawszy przydałby mi się ktoś kto pokazałby mi jak i w czy korzystnie wyglądam.

Marlena pisze...

zmiany są potrzebne każdej z nas, włosy szybko odrosną także warto zaryzykować, Luby z pewnością będzie zachwycony...
dlatego ja nie piszę, musiałabym każdego dnia opisywać kolejnego kopniaka od losu a ileż można, czekam na ten lepszy czas choć coraz mocniej dopada mnie zwątpienie, ściskam mocno mam nadzieję że pochwalisz się nową fryzurką?

Iczka pisze...

Chyba trafiłam w dobry moment, bo właśnie myślę nad wizyta u fryzjera - ale i chce i boje się... Ach,te kobiece zdecydowanie :)
Dla własnego lepszego samopoczucia warto trochę zaszaleć :)Więc może jednak tapeta nie będzie potrzeba bo wstawisz tam poprostu swoje nowe zdjęcie ?

**** Barbara ****** pisze...

zmiana fryz jest fajna, więc szalej do woli u fryzjera.