poniedziałek, 15 marca 2010

112.

Coraz trudniej znaleźć mi wolną chwilę by zasiąść TU i coś napisać.

Dziecko moje zadzwoniło sobie pewnego dnia na alarmowy numer 112. Nawet się nie zorientowałam, a tu słyszę jakiś męski głos... zanim dotarłam do Pauli połączenie się skończyło.
Córa zadowolona wykrzykiwała później: Mamo jakiś pan do mnie dzwonił.
No pięknie jeszcze mi tu jakieś służby sprowadzi. Muszę jej lepiej pilnować. Dodatkowo znowu wpadła w manię pisania po ścianach. Sama nie wiem gdzie dorwała śliczny ostro czerwoniasty mazak. Jej ściana w pokoju ma teraz piękne wielkie kleksy. Wrrr.

Niestety nadal (kiedy to się skończy to ja nie wiem) jesteśmy chore. Hania odwiedza co tydzień laryngologa, na szczęście katarek nie przenosi infekcji na uszy i gardło, ale cały czas należy jej oczyszczać z tych "glucików" ... Paula miała kaszel, teraz ma katar. Ma ktoś patent jak nauczyć dziecko dmuchać w chusteczkę? Wzdryga się na sam widok Fridy, nie chce bym jej podawała jakiekolwiek krople... no horror. A ja na domiar złego wczoraj nagle dostałam temperatury (37,7) bolało wszystko, głowa, kręgosłup, w uszach dudniło i miałam światłowstręt. Wzięłam Apap i dziś przeszło. Ciekawe co mi było, ostatnią gorączkę miałam przy jakiejś chorobie będąc dzieckiem.
Niech ta zima już sobie pójdzie, ale niestety dziś za oknem znów tona białego puchu.

Mam już miesiąc

Brak komentarzy: