wtorek, 16 marca 2010

Bunt.

Nerwowa jestem a to się odbija najbardziej na Pauli. Ganię ją niemal za każdy krok...
-że stuknie klockami gdy Hania akurat zasnęła, będę ją musiała znów pół godz.usypiać
-że nie tak trzyma łyżkę gdy je zupę, bo przez to rozlewa a mnie czeka sprzątanie całego stołu
-że miałczy niemal o wszystko, o ciągłe smakołyki, o bajki na komputerze, o wspólną zabawę (gdy w tym czasie ja akurat chcę skorzystać z chwili wolnego i mam multum planów: pranie, sprzątanie, gotowanie)
Im więcej krzyczę, tłumaczę, proszę tym robi się z niej większy oprych, tak jakby na przekór matce.
Przykro mi to pisać, ale czasem ręka mnie świerzbi by dać jej klapsa.

A jak już jest błoga cisza Hania śpi, Paula czymś się zajmuje (coraz trudniej znaleźć jej zajęcie, które pochłonęłoby ją choćby na 15min) to ja czuję się tak zmęczona i padnięta, że kładę się na kanapie i zasypiam.
Ostatnio podczas takiej nieprzewidzianej drzemki zaskoczył mnie niespodziewanie Luby, wyskoczył na chwilkę z pracy i zastał mnie w błogim śnie.
Potem zapewne mi wypomni, jak to się dziećmi zajmuję.

Ach ostatnio mamy małe odmienne zdania co do sposobu spędzania wolnego czasu. Mnie wydaje się, że on ma sielankę w pracy i mając tam internet, mógłby sobie poklikać na interesujących go stronach, a wracając do domu swój wolny czas poświęcić w całości rodzinie.
On zaś twierdzi, że siedząc cały dzień w domu powinnam zdążyć wszystko zrobić; posprzątać, oraz wyprać a nie dopiero jak on wraca.
Ach i te zachowanie Pauli (niby to moja wina, bo ja z nią spędzam cały dzień i powinnam ją utemperować, a nie pozwalać jej na wszystko) ... och dziewczyny ciężko, coraz ciężej. Nie sądziłam, że poróżnić nas może dziecko, byłam pewna, że choć w tej kwestii mamy to samo zdanie, a tu proszę, zaczynamy przerzucać piłeczkę.

Paula widziała ostatnio program w którym przedszkolaki topiły Marzannę.
Bardzo jest ostatnio wyczulona na każdy krzyk, obrazę, płacz na ekranie telewizora, a tu nagle wrzucanie lalki do rzeki. Przez dobrych kilka minut nie potrafiłam jej uspokoić, a później musiałam ciągle tłumaczyć na czym polega "zabobon" topienia marzanny.

Bunt - czy to już bunt trzylatka? Później nastąpi cztero... oraz pięcio... i tak dalej.
Matko ja tego nie zniosę.

Brak komentarzy: