środa, 17 marca 2010

Nastał czas butelki.

Jakiś czas temu pisałam o wyłącznym karmieniu piersią i jak to trudno było mi po tym 10 dniowym koszmarnym pobycie Hani w szpitalu wrócić do "normalnego" karmienia cycusiem. A jednak udało się i w miarę upływu czasu mała coraz częściej i ładniej zaczęła ssać pierś. Niestety w ostatni weekend zdarzyło się coś co zaważyło na podawaniu sztucznego mleka.
Prawie całą noc z soboty na niedzielę Hania dosłownie wisiała mi na cycku, nie potrafiła porządnie się najeść, ssała łapczywie przez co łykała mnóstwo powietrza i co za tym idzie miała potworne bóle brzuszka. Już w piątek słabo łapała pierś, myślałam, że to wina tej wydzieliny w nosku jaką nadal miała, ale nie. Zarwana noc tak dała mi w kość, że wspólnie z Lubym postanowiliśmy, że będę ją dokarmiać. Niestety podawanie 2 piersi na jeden posiłek nie zadowala mojego maleństwa, ona domaga się więcej i więcej i to średnio co 1,5 godz. Ja po prostu nie wyrabia z produkcją. Kupiłam więc duże opakowanie NAN1 i niemalże po każdym podaniu piersi dokarmiam butelką. Nie wiem jak długo zdołam zachować laktację, z dnia na dzień widzę, że mała cwaniara woli butlę, po prostu nie chce jej się ciągnąć, czasem wolę odciągnąć swoje mleko i podać jej przez smoczek. Kurczę, a przecież przy Pauli karmienie odbywało się aż do 2 latek, co podobało się zarówno córce jak i mamie, a teraz....? Jak zwykle czas pokaże.

Wczoraj zaliczyliśmy po raz enty Laryngologa. Hania nadal ma zatkany nosek, zmieniono nam krople (znów wydatek w aptece) oraz kontrolę za 2 tyg. akurat na pierwszego kwietnia.
Oby w Prima Aprilis pani doktor miała już tylko dobre wieści.
A... i korci mnie zakupić chustę, tak by Hankę mieć zawsze blisko siebie.

Brak komentarzy: