piątek, 26 marca 2010

Słońce, słonko, słoneczko.

Ciepło, coraz cieplej. Ufff. Na reszcie wychodzimy po za 4 ściany. Ciężko mi czasem, bo do wyjścia należy się odpowiednio przygotować.

Szykujemy trzy komplety ubrań wyjściowych.
Ubieramy siebie, łącznie z butami (bez kurtki), następnie każemy starszej odbyć wizytę w wiadomym miejscu coby na spacerze nie wołała jak chłopczyk z reklamy "Mamo kupa". Kolejny etap przebieranie młodszej (należy to robić jak dziecię śpi), bo jak się obudzi wrzeszczy w o karmienie, a po karmieniu wiadomo nie można zbytnio ruszać, bo się ulewa i na nowo przebieranko. Po wstępnym ubraniu całej trójcy starsze zakłada odzież wierzchnią, młodsze w tym czasie się karmi, karmi , karmi (troszkę to trwa) starsza dostaje nerwów, bo już pragnie być na zjeżdżalni, młodsza marudzi bo miała za mało i chce dokładkę. Matka na tą ewentualność jest przygotowana i już podaje butelkę. Później jest już z górki (mieszkamy na pierwszym piętrze) kurteczka na siebie, ubranko na małą, czapka na starszą, pakowanie w gondolkę małej, za rękę starsza, zamykamy drzwi i sruuu na dół do wózeczka pakowanie, kilka stopni i jesteśmy.
Ufff dworek, słonko, ptaszki a ja mam już dosyć. A trzeba jeszcze dotrzeć na plac zabaw.

Nie ale tak ogólnie to wszystko jest w jak najlepszym porządeczku. Starsza szaleje to zjeżdżalnia, to karuzela, to piasek (choć jeszcze nie nawieźli nam nowego świeżego i staram się by nie lądowała w tym zimowym brudzie). Młodsza śpi, ba chrapie pięknie nic ją nie rusza.

Podobno weekend mokry posiedzimy sobie w domku. A dziś odwiedziny babci (stęskniła się z wnuczętami) ... uciekam sprzątać.
Całusy.
Gdy dziecko się nudzi...


Młodsza nadal przez większość dnia...

Brak komentarzy: