poniedziałek, 28 czerwca 2010

27 czerwca 2010

Nasz problem z komputerem trwał ponad trzy dni, na szczęście dziś rano Luby zdołał opanować sytuację. Potraciłam jednak wszystkie kontakty i zapisane stronki wrr.

Wstałam dziś po 7, ale do teraz oczy mi się kleją i zajęcia nie potrafię sobie znaleźć. Patrzę na pozostałości po wczorajszym Dniu ... Mufinki ... mmm ... te bananowe najwspanialsze ...
Dziękuję M :*

Wczorajszy bardzo ważny dzień dla naszej Hani minął mi zaskakująco szybko.
Mała wytrzymała grzecznie całą uroczystość w kościele, tatuś też wytrzymał, nie straszne mu były wszelkie wygibasy różowej damy oraz podgryzanie palca,
co zaowocowało taram, taram, taram, małą szpileczką.
Mamy pierwszy ząbek - prawa dolna jedyneczka :)

Za oknem dziś buro,
a wczoraj była cudowna słoneczna letnia pogoda.
Nie wiem jak to się stało, ale wszystko co sobie zaplanowałam i o co pocichutku tam w serduchu prosiłam, spełniło się w 100%.
Takie dni jak wczorajszy chciałabym by zdarzały się każdemu każdego dnia.
Buziaki:*

3 komentarze:

Unknown pisze...

ty śpiochu.. ja od 5-30 na nogach a mam urlop. ciesze się że smakowały....

P. pisze...

A ja dziś leniuchowałam do 11, z drobnymi przerwami, które zawdzięczam psiakowi ;). A co do za uroczystość wczorajsza? Chrzest?

Goja pisze...

M. czasem tak to bywa, że się chce a się nie da.

Angel. Tak chrzest:-) Na całe szczęście już za nami.