poniedziałek, 12 lipca 2010

Cudnie.

Takiej niedzieli jeszcze nie było. Już o 9 rano byliśmy w drodze nad jeziorko. Po raz pierwszy po za domem w większym gronie, gdyż zabraliśmy Wujka K. Było bardzo miło. Kocyk pod drzewami, miły wiaterek od strony wody, ciepło, bardzo ciepło.


Paulina najchętniej siedziała by cały dzień w wodzie. Obawiałam się jednak poparzenia słonecznego, więc dozowaliśmy jej wrażenia na kilka tur. Nad samą wodą nie byłam - zbyt wielki tłum, Hania jeszcze nie jest na tyle stabilna by z nią po wodzie brodzić, tym bardziej, że nikt tu nie uważa na takie maleństwa. Wokół pełno rozstawionych grilów, pikniki na całego, ludzie z psami (po co takie wielkie bydle zabierać ze sobą i wiązać do drzewa) ujadało to, to tylko. Szkoda słów, nie narzekam, bo było idealnie. Dobrze, że wujcio obfotografował chrześnicę, będzie pamiątka:)

Wróciliśmy szybko bo już na Kubicę (szkoda, że bolid spaprał sprawę) ... ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Grilowanie i u nas było, a co...

1 komentarz:

Unknown pisze...

cudnie. przynajmniej troszkę rozrywek masz:0 ściskam gorąco